niedziela, 8 listopada 2020

Uchwała reklamowa - góra urodziła mysz

   Aż trudno uwierzyć, że po kilku (podobno) latach pracy radni zaakceptowali tak skromny dokument. Bardziej prawdopodobne jest przypuszczenie, że po początkowych przymiarkach, zamiast pracować nad uchwałą odłożono do lamusa problem, żeby nikomu się nie narażać. To  nie nieprecyzyjne przepisy na szczeblu krajowym, lecz lęk przed gniewem przedsiębiorców spowodował, że prace się ślimaczyły i na koniec wyszedł knot. Pisałam o tym wielokrotnie: na przykład  w tym MIEJSCU,TUTAJ i TU.

    Radni na ostatniej sesji zatwierdzili uchwałę mimo wielu wątpliwości, pytań  i wskazywania na luki w zapisach. Projektant dosyć dokładnie omówił punkty uchwały, ale widać było, że jego rola sprowadzona została  do wykonania bliżej nieokreślonego „konsensusu”.  Tym samym początkowa duma z „pionierskiego projektu” gdzieś się zapodziała, a uchwała przypomina teraz tylko cień początkowych zamierzeń. Nie przeszkodziło to burmistrzowi w chwaleniu się uchwałą poprzez lokalne media – kto w końcu będzie dociekał, jak się rzeczy miały.

   Zupełnie niezrozumiałe było parcie niektórych radnych, łącznie z przewodniczącym rady na przegłosowanie natychmiast tej ułomnej uchwały.  Żaden istotny powód się nie pojawił, poza czystą demagogią, w stylu „uchwałę trzeba teraz przyjąć, bo to już za długo trwa” i „potem możemy ją poprawiać”.

    To już po raz drugi  - w krótkim okresie czasu – radni przyjmują bubel, żeby go później przerabiać. Tak było z uchwałą „śmieciową”, która wciąż jest wałkowana i nie ma jeszcze decyzji, jakie opłaty będą obowiązywać w przyszłym roku.  Teraz dołącza do niej uchwała reklamowa…

Czy radni, prawie na półmetku kadencji dostali zadyszki? Czy nie szkoda im czasu na takie „zabawy”?