Bogini Hygiea załamuje ręce nad Karpaczem – znów upłynął rok, minął Światowy Dzień Toalet, a w naszym mieście przyzwoitych „ustronnych miejsc” mamy, jak na lekarstwo. Hasło „urządzenia sanitarne dla wszystkich” jest rozumiane dosyć swobodnie, bo każdy przecież może bez trudu znaleźć, w razie nagłej potrzeby ustronny krzaczek, zagajnik, a nawet całe połacie lasu. Jak jesienią te miejsca wyglądają strach głośno mówić i pisać… Apele o budowanie publicznych, estetycznych miejskich szaletów pozostają bez echa i nadal są tylko marzeniami TUTAJ
W poprzednim wpisie pojawiła się postać przedwojennego premiera Sławoja-Składkowskiego. W swoich bardzo ciekawych, czasem odrobinę pompatycznych wspomnieniach pisał, na przykład tak:
„Pamiętam, w którymś z sejmów poseł lewicowy próbował zażartować, iż nie mam czasu na zagadnienia ogólnopaństwowe, gdyż muszę zajmować się śmietnikami i sławojkami, co wywołało ogólny śmiech aprobaty dla figlarza. Wstałem z miejsca i zaryczałem: - Panie kolego, nie dziwię się, gdy wyśmiewają mnie kamienicznicy i ludzie posiadający, bo dla nich moje porządki są kosztowne, ale pan powinien zrozumieć, iż ja nie chcę, by dzieci robotników nabawiały się gruźlicy, grzebiąc wśród brudu odpadków podwórzowych. To wstyd, że pan nie zdaje sobie z tego sprawy! Nastała wymowna cisza w sali Wysokiego Sejmu i opozycyjne przemówienie zostało złamane”.
Od tamtego czasu minęło ponad osiemdziesiąt lat. Warunki życia w Polsce, wywołane ogólnym postępem bardzo się poprawiły, ale trzeba było aż koronawirusa, żeby niektóre podstawowe nawyki higieniczne weszły w krew. Przed epidemią, co trzeci Polak nie mył rąk po wyjściu z toalety, a teraz pucuje je prawie każdy. W Karpaczu, w publicznych miejscach nie można się o tym przekonać – nie ma gdzie…