piątek, 6 grudnia 2019

Drony podatkowe nad Karpaczem i kosztowne zaufanie


    Projekt uchwały budżetowej  na  rok 2020 omawiany na ostatniej sesji przyniósł istotną zmianę:  mniejsze dochody niż w ubiegłym roku. Burmistrz omawiając wpływy do budżetu stwierdził, że  rosnący od kilku lat, bardzo dobry trend  zostanie wygaszony z przyczyn niezależnych od gminy. Przytoczył proste dane: w 2014 roku dochody wynosiły 32 mln zł, w 2019 - 46 mln, a w 2020 będą na poziomie 44 mln. Wśród przyczyn tego stanu rzeczy wymienił m.in. coraz wyższe wydatki na oświatę i wychowanie, pomoc społeczną, gospodarkę odpadami oraz  koszty utrzymania dróg. Dodał do tego zwiększone wydatki z bezpieczeństwem ( zgodnie z życzeniem rady zaplanowano nowy samochód dla OSP ).

   Na podobnym poziomie mają zostać koszty utrzymania urzędu, rady miejskiej, biblioteki i muzeum.  Wskazując na rosnące wydatki na oświatę burmistrz nie omieszkał wytknąć radnym podwyżki dla nauczycieli za wychowawstwo.  O dobrej propozycji radnego Czerniaka na znalezienie dodatkowych środków  zapomniał…  Długo też rozwodził się nad pomysłem zabrania samorządom opłaty miejscowej, chociaż wcale nie jest pewne, czy rzeczywiście kiedyś  tak się stanie. Na propozycję radnego Kubika, żeby lepiej zadbać o wpływy z podatku od nieruchomości, bo ok. 20 procent gdzieś ucieka, zapewniał, że są prowadzone kontrole. Rozważał też pomysł wykorzystania dronów do dokładnych pomiarów budynków.

   Jeden, do bólu przewidywalny wniosek można było wysnuć z relacji burmistrza: planowane niższe dochody gminy to wina rządu i radnych.  Karpacki urząd podobno zrobił i robi wszystko, jak należy. Pracownicy samorządowi  mogą spać spokojnie, bo  o przerostach zatrudnienia, weryfikacji stanowisk i siatki płac  nie było mowy.

    Temat budżetowy zakończył się efektownie: entuzjazmem z powodu  przyznania  3 mln zł dotacji na stadion - łącznie pozyskano  aż 12 mln zł ze źródeł zewnętrznych, czyli najwięcej  w historii Karpacza. Burmistrz wręczył kwiaty  pani wiceburmistrz, były gratulacje i wyrazy uznania. Podniosły nastrój udzielił się wszystkim uczestnikom, więc nikt  nie śmiał zepsuć uroczystej chwili kłopotliwymi pytaniami o zadłużenie miasta  z powodu stadionu.   Nikt też nie przypomniał deklaracji burmistrza sprzed roku:  koszt budowy nowego obiektu wyniesie miasto nie więcej niż 10 mln zł” oraz „miesięczny koszt utrzymania stadionu to według analiz finansowych około 2500 – 3000 zł”. 

    W ostatnich minutach sesji sprawy stadionowe powróciły. Pani wiceburmistrz,  nawiązując do sesji w lipcu i pozyskanych dotacji mówiła: „Prosimy też państwa o większe zaufanie do nas…”. A burmistrz dodawał: „ja trzy lata  byłem regularnie hejtowany, za ten stadion, najpierw za projekt, potem za dwa lata wykonawstwa. Dzisiaj wiemy, że to są dobre decyzje i za to państwu serdecznie dziękuję”.

   Proponuję przypomnienie sytuacji z lipca: odsłuchanie nagrania z sesji i przeczytanie komentarza – TUTAJ. Jeżeli burmistrz nie udziela jasnych informacji dotyczących kosztów budowy stadionu, odmawia udostępnienia dokumentacji i usilnie nalega "za pięć dwunasta" pod groźbą utraty dofinansowania  na zgodę radnych, to jak można potem mówić o zaufaniu? Czy trzeba przypominać, że zaufanie nie może się opierać o szantaż? Jeżeli radni domagają się istotnych informacji, twierdzą, że miastu tak wielki i kosztowny obiekt nie jest potrzebny i krytycznie oceniają „stadionową gigantomanię” to jest to „hejt”?

   Nie można zapominać, że otwarcie stadionu odbyło się   przed niespełna trzema miesiącami. Na ocenę, czy były to „dobre decyzje” przyjdzie jeszcze czas. Chyba, że komuś  sukces jest pilnie potrzebny – w tym miesiącu rada będzie zatwierdzać budżet na nowy rok.