poniedziałek, 25 listopada 2019

Świadectwo niewinności od tajnego wspólpracownika


     Przez niemal cały listopad - miesiąc pamięci  przewija się przez media dolnośląskie postać Henryka Tomaszewskiego – twórcy Wrocławskiego Teatru Pantomimy. Tancerz urodził się przed stu laty, właśnie w listopadzie, a część życia spędził w Karpaczu  i   został pochowany na cmentarzu ewangelickim przy „Wangu”.  

    Żadne wielkie uroczystości w mieście się nie odbyły – Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie przyznało dotacji,  ze wsparciem finansowym wstrzymał się też burmistrz. Natomiast radni z Komisji Oświaty, Kultury i Zdrowia przypomnieli niechlubny okres w życiu słynnego  reżysera  i aktora - współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Zastanawiali się, czy „TW Henryk” powinien mieć tytuł Zasłużonego dla Miasta Karpacza i  rozważali przeniesienie miejskiego muzeum  z lalkami z jego zbiorów do innej siedziby.

     W dniu urodzin mima, 20 listopada Radio Wrocław nadało prawie godzinną audycję, poświęconą Henrykowi Tomaszewskiemu. Przypomniało  twórczość artysty, sięgając kilkakrotnie do nagrań archiwalnych. Podkreślało wielkie zaangażowanie, pracę i osiągnięcia m.in. słowami  o „heroicznej walce o nową sztukę”. W audycji wracano pamięcią do początków Teatru Pantomimy, nowatorskich spektakli  i międzynarodowych sukcesów, zaznaczając  jego wyjątkowość i elitarność.

    Program był niewątpliwie ciekawy, ale w drugiej części chwilami coś mocno zgrzytało. Miało to związek z obszerną, opartą na faktach wypowiedzią Sebastiana Ligarskiego z Instytutu Pamięci Narodowej o kilkuletniej współpracy  Henryka Tomaszewskiego z organami bezpieczeństwa Polski Ludowej. Wystąpienie przedstawiciela IPN zostało szczelnie obudowane szeregiem głosów bagatelizujących i unieważniających współpracę dyrektora teatru z SB. Najpierw przypomniano fragment rozmowy  Magdy Podsiadły z  aktorem Leszkiem Czarnotą. Dziennikarka mówiła o Henryku Tomaszewskim m.in. tak: „podpisałby wszystkie dokumenty świata, żeby teatr się mógł fantastyczne rozwijać”. Natomiast Leszek Czarnota, odnosząc się do kategorii krzywdy wyrządzanej innym stwierdzał: „dokumenty są – tam nie ma żadnych donosów Tomaszewskiego na kogokolwiek”. Jaką wiarygodność mają zapewnienia Leszka Czarnoty, jeżeli sam został zarejestrowany przez SB jako tajny współpracownik „Teodor”? Jaką wiarygodność ma w takim razie audycja, jeżeli przytacza się tą wypowiedź? Gdy pokaźne informacje o współpracy  Leszka Czarnoty można znaleźć chociażby w opracowaniu S. Ligarskiego pt. „Agentura we Wrocławskim Teatrze Pantomimy”?

     Później dziennikarka prowadząca audycję zadała obecnym w studiu pytanie: „Co sądzą państwo o tym niechlubnym incydencie w życiu mistrza, jak mówili o nim jego pracownicy”? Zabrzmiało to pytanie tak, jak gdyby doniesienia TW „Henryk” były jednorazowym zdarzeniem, a przecież parę minut wcześniej wyraźnie mówiono, jak wyglądała współpraca.

     Na koniec nie pozostawiono suchej nitki na radnych Karpacza, artystach malarzach i działalności opozycyjnej jednego z nich, którzy ośmielili się zająć inne stanowisko.  Święte oburzenie, lekceważenie i wręcz wyszydzanie ich pracy nie przynosi chwały rozmówcom.  Padło nawet słowo „hańba” , a powinno być skierowane do zupełnie innych osób.

    Cała audycja ( TUTAJ ) przypomina rozpaczliwą próbę ratowania wielkości postaci, której, w świetle  istniejących dokumentów obronić się już nie da.  Najbardziej przykre jest to, że po 30 latach przemian w Polsce wciąż chroni się tajnych współpracowników, a osoby, które mają odwagę mówić o tym głośno skazuje się na infamię. W  audycji Radia Wrocław czas jakby  się zatrzymał...