Wczoraj, w szczycie sezonu
letniego odbyła się niespodziewanie zwołana na wniosek burmistrza XI Sesja
Nadzwyczajna. W programie nie było niczego niezwykłego, zaledwie trzy
punkty: jeden z nich dotyczył parkomatów na Zarzeczu, a dwa pozostałe - zmian w
wieloletniej prognozie finansowej i budżecie miasta. Te dwa ostatnie punkty, dotyczące głównie finansowania
stadionu, rozpętały burzę. Nie
zakończyła się ona ożywczym powietrzem i słońcem na niebie. Po burzy został
siarkowy zapach, wraz z zaciągniętymi na długie miesiące i lata deszczowymi
chmurami - zobowiązaniami.
Sesja trwała niespecjalnie długo: zaledwie
dwie godziny. Warto ją odsłuchać, bo pokazuje jak w soczewce zastanawiające działania gminy i wielką, coraz większą słabość
radnych. Rada głosowała w ciemno, bez dostępu do dokumentów, których
jej wcześniej kilkakrotnie odmówiono. Została przymuszona do poparcia
nagłych zmian w finansach pod groźbą utraty środków na
budowę stadionu i uległa. Mimo celnych wystąpień ( z wyjątkiem radnego Czerniaka, który szybko
zmiękł i zapowiedział ostre
wystąpienie na sierpień, po fakcie!
) popartych rzeczowymi argumentami, radni nie zdobyli się nawet na odroczenie
sesji o kilka dni. Jedynie radny Pajdzik wyłamał się głosując przeciw, a wcześniej w
dobrym wystąpieniu trafnie podsumował działania burmistrza i całą sytuację.
Radni mieli sporo zastrzeżeń, wskazywali na ciągle
rosnące, olbrzymie koszty budowy stadionu sprzeczne z wcześniejszymi
deklaracjami i zapowiedziami. Nakłady finansowe mają wzrosnąć do 28 mln zł. Na pytanie radnego Kubika skierowane do pani
skarbnik, czy może się okazać, że nakłady będą jeszcze wyższe, padła odpowiedź
twierdząca. Burmistrz szybko próbował przykryć tą wypowiedź słowami w stylu „pragnę
państwa uspokoić” zaciemniając jeszcze bardziej i tak już niejasny obraz
kosztów.
Po przerwie, na otarcie łez, na
osłodę goryczy porażki przewodniczący rady złożył wniosek o przygotowanie
kompletu dokumentów – umowy wraz z aneksami…
Sesja zakończyła się całkowitą
kompromitacją władz miasta: burmistrza, urzędu i rady. Pozornie burmistrz wygrał
- przyparł radę do muru i wymusił na niej zgodę na dalsze finansowanie budowy stadionu,
bez wyraźnego określenia dotychczasowych kosztów, żonglując liczbami i nie
odpowiadając wprost na pytania radnych. Ucierpiał
na tym jednak jego wizerunek i została mocno podważona jego wiarygodność.
Na koniec niezawodni radni: Wesołowski i
Talaga podali burmistrzowi ratunkową
linę: radny Wesołowski (co za zmiana frontu!) zapytał o samowolę budowlaną w
Karpaczu Górnym, a radny Talaga o konflikt z KSWIK. Burmistrz chwycił wiatr w
żagle i nieprzerwanym potokiem słów wykazywał troskę o interesy gminy i
mieszkańców. Byłoby to nawet budujące, gdyby nie trąciło sztucznością i
efekciarstwem.
W toku sesji burmistrz wspomniał o kontrolach, o "milionie" instytucji, które będą sprawdzać inwestycję. Po co aż tyle? Wystarczy w zupelności jedna instytucja i jedna kontrola - taka, która rozpocznie się już teraz, aby uniknąć wstydliwych sensacji, jak z finansowaniem przebudowy ul. Parkowej i biegiem 3 x Śnieżka.
W toku sesji burmistrz wspomniał o kontrolach, o "milionie" instytucji, które będą sprawdzać inwestycję. Po co aż tyle? Wystarczy w zupelności jedna instytucja i jedna kontrola - taka, która rozpocznie się już teraz, aby uniknąć wstydliwych sensacji, jak z finansowaniem przebudowy ul. Parkowej i biegiem 3 x Śnieżka.