Wczoraj,
19 listopada miało miejsce bardzo wyróżniające się święto – Dzień Toalet. Nie otwarto z tej okazji żadnej toalety
publicznej w naszym mieście, a szkoda. Tego
typu przybytków bardzo brakuje w Karpaczu.
Władze nie chcą zauważać
poważnego problemu, który szczególnie daje się we znaki turystom latem. Wakacje
się skończyły, a miasto zabrało się za znacznie poważniejsze, strategiczne
sprawy, czyli za oczyszczalnie ścieków. W przeddzień Światowego Dnia Toalet
rozważano w głównej sali urzędu plany budowy samodzielnej oczyszczalni dla
Karpacza, niezależnej od Mysłakowic. „Detalem”, jakim są miejskie toalety nie zaprzątano
sobie głowy.
Zdarzało się już, że na sesji „w sprawach
różnych” poruszano tę kwestię, ale żaden widoczny postęp nie nastąpił. Na tym blogu
przed dwoma laty problem pojawił się dwukrotnie pt. ”Zaszczytny temat – karpackie sławojki” TUTAJ i „Publiczne domki z
serduszkiem mają swoje święto” TUTAJ. Niestety, bez oddźwięku.
We wczorajszym, świątecznym dniu Portal Komunalny przypomniał, że ponad pół
miliarda ludzi na świecie załatwia swoje
potrzeby fizjologiczne na dworze, a trzy miliardy nie ma gdzie umyć rąk. Przytoczył,
że w tym roku temat przewodni święta skupił się na wykluczeniu osób, które nie
mają dostępu do urządzeń sanitarnych pod hasłem „Nie pozostawiając nikogo”.
Zacytował też zdanie ze strony ONZ: „Toaleta, to nie tylko toaleta. To ratownik
życia i obrońca godności” TUTAJ.
Możemy się pocieszać, że w Karpaczu
wykluczeni pozostają tylko turyści, zwłaszcza jednodniowi. To jednak źle świadczy o nas, bo nie
potrafimy godnie przyjąć naszych gości.
Marzy mi się, że za rok
o tej porze zostanie otwarta z pompą nowa, stylowa toaleta, a kilku lokalnych
notabli będzie uroczyście, kawałek po kawałku przecinać wstęgę. I tak będzie co roku, w
myśl zasady, że od przybytku głowa nie boli.