wtorek, 8 stycznia 2019

Podwójni "bohaterowie" Magazynu Śledczego


     Po raz drugi, w krótkim okresie  Karpacz  stał się dla całej Polski symbolem bezprawia i gangsterskich porachunków. W wyemitowanym 4 stycznia  odcinku  Magazynu Śledczego Telewizji Publicznej powtórzono niektóre ujęcia z poprzedniego programu. Fakty puszczone w obieg  nie są więc całkiem nowe i większość z nas już o nich słyszała. Jednak przedstawione na szerszym tle wraz z rodzinno-towarzyskimi  powiązaniami  sprawiają wrażenie, że mamy u siebie dziki zachód.

   Nie jest żadnym pocieszeniem dla nas, że w Kowarach dzieje się podobnie. Z pokazanego materiału wynika, że nawet zamontowanie kamer i posiadanie nagrań nie chroni dobytku przed przestępcami. Lokalna policja i prokuratura razem z sądami  nie potrafią wskazać sprawców  umarzając postępowania. Zdaniem jednego z poszkodowanych „monitoring to tylko złudne bezpieczeństwo”.

     W materiale przypomniano, jak z pełnym zrozumieniem  karpaccy radni pochylali się nad potrzebami „króla deptaka”  i spełniali jego życzenia. Jak lekko i łatwo  deptali prawo dla „Piekielnej”. A gdzieś w tle błąkała się sprawa pożyczki  dla jednego z nich… Wspomniano też o założonym niedawno Stowarzyszeniu  „Nasz Karpacz”, z medialnym Arturem Domańskim na czele. Dobrze, że na stronie internetowej inicjatorzy zaznaczyli, że „organizacja działa zgodnie z porządkiem prawnym panującym na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”, bo jeszcze ktoś by nie uwierzył…

    Statut „Naszego Karpacza” zawiera parę szczytnych,  ale  nie do końca jasnych  celów działania. Na przykład: ”umożliwienie członkom stowarzyszenia samorealizacji przez intelektualne oddziaływanie na postawy w przedmiocie przedsiębiorczości” oraz  „upowszechnienie etosu pracy i sukcesu”. Niewątpliwym sukcesem organizacji jest nie tylko posiadanie wśród radnych    swoich zwolenników,  ale też sprzymierzenie się z nią przewodniczącego rady. Wobec tego rodzi się pytanie: czy taka sytuacja służy naszemu miastu?
Zestawiając powyższe fakty  można zauważyć,  że podwójne standardy dla niektórych radnych i przedsiębiorców nie są niczym nowym, a słowo „etos” niejedno ma imię… 

     Pozostaje mieć nadzieję, że różnymi nieciekawymi  zdarzeniami w Karpaczu i okolicy zajmą się przedstawiciele władz spoza lokalnych układów. Jak wyraźnie było widać w programie, samo miasto sobie z nimi nie radzi. 
Jeżeli nie otrzymamy pomocy, będziemy musieli pogodzić się z faktem, że jest to „nasza rzecz”, „nasza sprawa” albo tłumacząc na włoski - „cosa nostra”.