Pierwsza sesja w nowej kadencji,
która odbyła się przed dwoma dniami przyniosła parę zaskoczeń. Tym razem to nie żelazna i nieśmiertelna Irena została
przewodniczącą rady, tylko Tobiasz Fryc. Nowy przewodniczący do tej pory miał
dosyć swobodny stosunek do udziału w
pracach rady. Wpadał na chwilę i
znikał, potem znów się pojawiał i ponownie go nie było. Kiedy w grudniu
ubiegłego roku przed Sylwestrem odbyło się jedno z najważniejszych głosowań
minionej kadencji, radny ulotnił się na
dobre i nikt nie potrafił go namierzyć.
Do tej pory nie wykazał się mocnym kręgosłupem, ale wiadomo, że teraz bardzo
wysoko mierzy i bardzo chce coś znaczyć. Przyłączył się też do „wpływowej”
grupy kupców. Czy samo chciejstwo wystarczy?
W naszym miasteczku wszystko jest możliwe.
Zaskoczeniem stał się również wybór
zastępcy przewodniczącego, którym został Grzegorz Kubik. Wydawało się, że rada,
która zazwyczaj przyklaskiwała większości pomysłów burmistrza, a tylko przed
wyborami stawała się „bardzo odważna i niezależna”, wybierze kogoś zupełnie innego. Kogoś, kto będzie
gwarantował błogie lenistwo i bezproblemowe pobieranie diety. Tak się jednak
nie stało, co oznacza, że wybory zmieniły korzystnie skład rady. Najlepszą
rekomendacją dla nowego wiceprzewodniczącego była reakcja burmistrza na
rezultat głosowania – polecam obejrzeć ostatnie 15 minut transmisji pierwszej
sesji nowej rady.
Przebieg inauguracyjnej sesji daje pewną nadzieję na zmianę pracy samorządu w dobrym kierunku. To znaczy,
na działania zgodnie z wolą mieszkańców i przy otwartej kurtynie. Widać już, że
„powtórki z rozrywki” więcej nie będzie, a rada w takim składzie będzie lepiej uzupełniała,
kontrolowała i wspomagała działania burmistrza i urzędu.
Ale licho nie śpi – najlepiej splunąć trzy
razy przez lewe ramię…