niedziela, 10 czerwca 2018

Oj, ta kultura... na sesji


     Znowu,  jak bumerang wraca sprawa zagospodarowania miejsca, w którym niegdyś mieściło się Muzeum Zabawek. Po raz n-ty na sesji toczył się publiczny spór o lokal położony w Karpaczu Górnym, przy ul. Karkonoskiej 5. Pomieszczenie stoi puste  od czasu oddania do użytku dworca kolejowego w nowej szacie. To w nim znalazło muzeum swoje nowe lokum.

     Przez kilka lat, ani burmistrz, ani radni nie potrafili określić, co tam ma być. Toczyli jałowe dyskusje, a miejsce niszczało. Pomysł na dom kultury (i wiele innych pomysłów) odrzucono. Wreszcie znalazło się dwóch chętnych na dzierżawę i ponownie zrobił się problem. Jak można się było przekonać i zobaczyć na własne oczy, chyba pojawił się o jeden chętny za dużo.  Nie można sobie inaczej wytłumaczyć tej dziwacznej wymiany zdań i jeszcze bardziej dziwacznego głosowania za odrzuceniem uchwały.

    A było tak: Czterech radnych  złożyło projekt uchwały w sprawie dzierżawy na miesiąc przed sesją. Potem nanieśli poprawki (w terminie), które w praktyce oznaczały doprecyzowanie uchwały     ( że chodzi o dzierżawę lokalu, a nie gruntu ). Przewodnicząca Rady, na samym początku głosowania projektów uchwał zaznaczyła, że projekt ma błędy formalne.  Nie było pisma przewodniego po naniesieniu  poprawek, a to, że sam projektodawca, radny Tobiasz Frytz złożył poprawiony projekt, wcale, jej zdaniem, nie oznaczało, że on się pod tym podpisuje.  Wprawdzie na sesji było trzech radnych popierających zmiany, ale ponieważ zabrakło czwartego, projekt należało, według przewodniczącej odrzucić.

  Miejski prawnik zaakceptował projekt uchwały pod względem formalno-prawnym i wcale jednoznacznie nie określił, że  ma on istotne braki, przemawiające za odrzuceniem go. Radny Stanek zaproponował, żeby projekt przenieść na koniec głosowań, bo za chwilę pojawi się Tobiasz Frytz i osobiście potwierdzi zmiany w uchwale, tak jak zrobili to pozostali trzej inicjatorzy.

    Przewodnicząca Walczak była nieugięta. Złożyła wniosek o odrzucenie i mimo że pojawił się akurat radny Frytz, kontynuowała głosowanie. Srogo się zawiodła: poparła ją tylko radna Seweryn!  Nawet radny Wesołowski nie udzielił jej poparcia tylko wstrzymał się od głosu, mimo że wspólnie obawiali się ciągania na policję i próbowali w to wmieszać radnego Kubika. Zabrakło, zdaniem Tomasza Dobieckiego trochę dobrej woli i rozmowy  z radnymi, a przecież był na to czas. 

    Pozostało wrażenie, że na zapleczu całej  sprawy dzieją się niejasne i  niepokojące historie. Stąd najprawdopodobniej wzięło się tyle emocji, razem z niewybrednymi uwagami rzucanymi na oślep. Trzeba mieć nadzieję, że cała procedura związana z wyborem dzierżawcy  będzie toczyła się przy otwartej kurtynie.