Cztery dni temu Komitet Stały
Rady Ministrów przyjął projekt zmodyfikowanej
ponownie ustawy, która ma ułatwić realizację programu „Mieszkanie Plus”.
Projekt ma trafić niebawem pod obrady rządu. Już nie wojewoda, a rada miasta ma
przekwalifikowywać grunty pod budowę mieszkań. Najbardziej jednak zapalnym punktem jest fakt, że można lekceważyć
obowiązujące plany zagospodarowania przestrzennego.
Nawet studium można pominąć, jeżeli mieszkania budowane będą na gruntach należących do kolei, poczty lub na terenach poprzemysłowych.
Podważanie, poprzez specustawę znaczenia
planów miejscowych, jest niebezpiecznym precedensem. Nie dość, że gminy mają
problemy z przestrzeganiem zapisów
planów, nie dość, że wciąż pojawiają się zakusy i pokusy, żeby je zmieniać, to centralne przyzwolenie na miejski chaos niszczy wiarę w sens szanowania prawa.
Specustawa ma obowiązywać przez 10 lat.
Można zrozumieć próbę ułatwienia wykonania „Mieszkania Plus” i skrócenia
przygotowań z 5 lat do 1 roku. Wiadomo, że mnóstwo rodzin czeka na niedrogie
własne cztery ściany. Sam program jest bez wątpienia szczytnym i potrzebnym
celem. Powstaje tylko zasadnicze pytanie: Czy nie można wypracować lepszego
rozwiązania? Bo to, które teraz powstaje, jest nie do końca przemyślane i
będzie, po prostu gorsze.
Samorządowa Wspólnota zamieściła w tej sprawie, na swojej stronie
pełen obaw artykuł o ubezwłasnowolnienie
rad gmin ( TUTAJ ). Ten niepokój jest trochę na wyrost. Po pierwsze, na razie nie ma jeszcze ostatecznego
kształtu ustawy, a wprowadzane poprawki mogą go zmienić (oby !). Po drugie,
jakość władz samorządowych w naszym kraju pozostawia wiele do życzenia. Przekonanie,
że na szczeblu lokalnym podejmuje się decyzje służące mieszkańcom, jest mocno naiwne. Karpacz jest tego dobrym przykładem i nie
jest w Polsce żadnym wyjątkiem. Jeżeli nie nastąpią zmiany jesienią na
stanowisku burmistrza i w radzie miejskiej, to naszemu miastu nic już nie
pomoże. Degradacja przestrzenna będzie postępowała dalej.