A po co nam kultura? Z dyskusji na sesji w ostatnią środę kwietnia wynikało, że
jest ona niepotrzebna. Ciekawe, czy radni
i burmistrz wiedzą, co znaczy to słowo? Po wsłuchaniu się w wymianę zdań, można wątpić.
Przypomnijmy:
W
2012 r. otwarto Muzeum Zabawek na świeżo wyremontowanym wówczas dworcu kolejowym.
Miał on stać się nowym centrum kultury, ale oprócz muzeum zmieściła się w nim
tylko biblioteka i niewielki punkt informacji turystycznej. Na zlikwidowany wcześniej dom kultury miejsca
zabrakło. Pozostało za to opuszczone miejsce po muzeum ( KLIK ). W Karpaczu
Górnym od kilku lat stoi puste pomieszczenie, będące własnością miasta. Mimo
wielu pomysłów, co z nim zrobić, nic się nie dzieje.
W końcówce
2015 r. dyskusja, na co przeznaczyć część budynku, rozgorzała na nowo. Padały
propozycje, żeby urządzić tam Kino za
Rogiem lub przenieść bibliotekę. Paru radnych chciało wtedy wprowadzić do budżetu
miasta poprawkę i przekazać 60 tys. zł na remont. Radna Seweryn nie dopuściła
do takiego głosowania . Po nowym
roku temat miał wrócić na sesję, ale nikt nie był już tym zainteresowany.
Jak jest teraz?
Podobno
wpłynęły 2 oferty na wydzierżawienie
obiektu. W dodatku na okres dłuższy niż trzy lata. Jedna z nich jest propozycją
od osób zajmujących się prezentacją klocków Lego. Burmistrz na sesji stwierdził,
że to dobry pomysł, bo miejsce generuje tylko koszty, których miasto nie ma
ochoty więcej ponosić. Wtórował mu radny Olszewski, jak zwykle
obrzucając osoby inaczej myślące niewybrednymi uwagami.
Na dzień
dzisiejszy zostały tylko wzajemne
oskarżenia, że nikt nic nie zrobił. Burmistrz, tradycyjnie już odrzucił od
siebie wszelką odpowiedzialność. Propozycja radnego Czerniaka, żeby umieścić
tam dom kultury dla Karpacza Górnego lub
miejsce spotkań seniorów nie znalazła akceptacji. Rozczarowany radny stwierdził, że dla miasta „sprawa kultury jest obciążeniem”. Radny
Frytz przypomniał, że wkrótce kończy się dzierżawa Lokalnej Grupie Działania,
więc możliwość zmian jednak jest.
Pytania na koniec:
Komu w mieście zależy na tym, żeby
mieszkańcy nie mieli miejsca dla siebie, a więc okazji na wspólne spotkania i
ciekawe zajęcia? Czy z finansami Karpacza
jest już tak źle, że brakuje środków na integrację? Nie może chodzić przecież o celowe zaniechanie podejmowania decyzji przez tyle lat, prawda?