Karpacz nie widzi problemu i śpi, za to Mysłakowice
zbudziły się na dobre i alarmują. Od
ubiegłego roku mieszkańcy tej gminy są bardzo aktywni : piszą pisma, petycje,
alarmują media, zbierają podpisy i organizują zebrania . To, co jest godne
uznania – są nie tylko energiczni, ale także zdeterminowani i skuteczni.
Tym razem zbuntowali się na dobre przeciwko
instalacji do przerobu osadów stałych z oczyszczalni ścieków na nawozy ( KLIK
). Na zebraniu była duża frekwencja,
żywa dyskusja i oburzenie, że decyzje są podejmowane poza plecami
mieszkańców, a przecież to oni będą znosić uciążliwości tego zakładu. Karkonoski
System Wodociągów i Kanalizacji zapewnił sobie środki na inwestycję i nie miał zamiaru konsultować tej sprawy z
mieszkańcami. Jednak tym razem wójt Mysłakowic , ( inaczej niż w sprawie
spalarni ) stwierdził, że sprzeciw obywatelski powinien być brany pod uwagę
przy lokalizacji przetwórni. Możliwe, że takie stanowisko wynika z nadchodzących
wyborów, a później będzie po staremu. Ważne jest jednak to, że lokalna społeczność
poczuła swoją siłę i gdy nie zabraknie jej samozaparcia i wytrwałości, może
wiele osiągnąć. Zwłaszcza że niebawem nastąpi zmiana prezesa KSWiK ( TUTAJ ).
Dla nas, Karpaczan ważne będą
ostateczne decyzje , które wpłyną na
wysokość opłat, to znaczy gdzie i jak ścieki będą oczyszczane. Ale ze
zdarzeń w Mysłakowicach powinniśmy wyciągnąć też inne wnioski – że nie wolno być biernym i ustępować władzy
lokalnej w ważnych sprawach tylko dlatego, że „ona wie lepiej”. Lepiej
wcale nie wie, ale na ogół wie więcej i
prawdziwym problemem jest to, że nie lubi dzielić się tą wiedzą z innymi…