Przed tygodniem Główny Urząd Statystyczny
opublikował dane na temat ludności we wszystkich gminach w Polsce w 2017 r. Po
raz pierwszy od pięciu lat nastąpił wzrost – jest nas obecnie 38 mln 434 tys. (
TU ) Zwyżka jest niewielka, według
autorów opracowania, spowodowana głównie migracjami zagranicznymi. Dzieci
urodziło się więcej, ale większa też była liczba zgonów. Ludności przybyło w pięciu województwach. Powiało lekkim optymizmem,
ale nie u nas. Na Dolnym Śląsku ubyło mieszkańców,
w naszym mieście też.
W Karpaczu mieszkało na koniec
2017 r. 4711 osób. W 2016 r. było nas, według GUS 4770, w 2015 – 4882, a w 2014
– 4921. Jak więc widać, w ciągu 3 lat
ubyło 210 mieszkańców - to dużo w tak małym mieście. Pozostałe dane również
nie są optymistyczne: w 2017 r. urodziło się 34 Karpaczan, a zmarło 79.
Przyrost naturalny wyniósł – 45.
Wynik jest nieco lepszy, jak w 2016 r. Wtedy przyszło na świat 27 dzieci, a
zmarły 92 osoby. Przyrost naturalny był gorszy i wynosił – 65.
Gdy weźmie się pod uwagę suche dane
statystyczne, według których zawarto w mieście, w ubiegłym roku tylko 17
małżeństw, to nie ma powodu do radości. Z tej mąki chleba nie będzie i nie
urodzi się w najbliższym czasie nowe pokolenie, które przynajmniej zrównoważy
to odchodzące w przeszłość.
Jak wytłumaczyć spadającą liczbę
mieszkańców w bogatym mieście, w którym buduje się na potęgę? Które podobno „się
rozwija” i dalej bogaci? Nieprecyzyjne
dane statystyczne i brak ciekawych ofert pracy dla ludzi młodych nie tłumaczą
wszystkiego.
Czy władze miasta łącznie z
radnymi podejmą chociaż raz dyskusję na ten temat? Czy przedstawią propozycje,
jak temu zaradzić? Czy dopiero walka
przedwyborcza zmusi starających się o mandat do zajęcia się tą sprawą?