Znowu wybory idą, nie ma na to
rady! Przez pierwszą w tym
roku jesienną sesję słowo „wybory”
przewijało się kilka razy. Nawet, gdyby się nie pojawiło, to przebieg obrad świadczył, że „to coś” wisi
w powietrzu.
Dowodem było niespokojne zachowanie burmistrza,
który za cel obrał sobie zdyskredytowanie wszystkich rozczarowanych jego gospodarzeniem w mieście.
Postawa przewodniczącej rady, gorliwie
wspierającej włodarza, też
świadczyła, że coś jest na rzeczy.
Według porządku: najpierw, po zagajeniu tematu
przez niezawodnego radnego Wesołowskiego, burmistrz zaatakował stowarzyszenie
SOKiAS i gazetę obywatelską Region Karpacz.
Potem radnego Kubika, a na koniec radnego Pajdzika. Dobrze, że tym razem
nie było Wiesława Czerniaka, bo i on zapewne by oberwał.
Do ataku, z pomocą burmistrzowi
ruszył radny Stanek, który rzucił się na
stowarzyszenie i gazetę, jak wygłodniały pies. To on mówił o „grubym temacie” i
o odpowiedzialności karnej. Chyba jednak sprawę znał wyrywkowo, bo burmistrz
bardzo oszczędnie gospodarował faktami.
Za chwilę dołączył do radnego Stanka sam miejski mecenas i zaczął
opowiadać o „dwóch stylach funkcjonowania: urzędu i stowarzyszenia”. Oczywiście,
po jego wystąpieniu, nikt na sali nie mógł mieć wątpliwości, który styl jest
lepszy.
Potem, przy okazji drażliwego tematu, jakim jest spalarnia
śmieci w sercu Karkonoszy, okazało się,
że radny Kubik nie ma pojęcia o interpelacjach.
No, bo jakim prawem je odczytuje i zajmuje czas?
A taki radny Pajdzik? Jak śmie domagać się przeczytania pisma prokuratury o
umorzeniu postępowania w sprawie drewna? Pan burmistrz ma ważniejsze rzeczy na
głowie, a to już dawno przebrzmiała historia i przysypał ją stos innych
dokumentów…
Jeżeli już teraz, na rok przed wyborami, gospodarz miasta tak bardzo traci nerwy, to co będzie
za parę miesięcy? Aż strach się bać. Jedyną pocieszającą wiadomością jest ta,
że radny Stanek oświadczył publicznie, że nie będzie startował w najbliższych
wyborach. Trzeba go teraz trzymać za
słowo.
Niewątpliwą zaletą pierwszej jesiennej
sesji było to, że trwała tylko dwie godziny. A może o dwie godziny za dużo?