Pozostał tydzień na składanie przez
mieszkańców pomysłów na wydanie wspólnych pieniędzy. Projekty, które mają służyć miastu czyli nam można składać do końca
września w Urzędzie Miejskim. Muszą być zgodne z regulaminem i poparte
przez co najmniej 15 karpaczan. Mogą dotyczyć spraw dużych, na przykład
remontów dróg i spraw pozornie małych,
na przykład spotkań mieszkańców.
Regulamin zmieniany i poprawiany był
już kilka razy. Ale największą bolączką nie są niedoskonałe zasady, ale słaba
popularność tego pomysłu wśród mieszkańców. Liczba uczestników prezentacji i
głosujących od paru lat wcale nie rośnie, a wręcz spada. Co zrobić, aby całkiem
niegłupi pomysł na udział w decyzjach „na
co przeznaczyć część publicznych
pieniędzy” rozpowszechnić i zachęcić mieszkańców do licznego głosowania?
Brakuje przede wszystkim szerokiej
akcji nagłaśniającej i przypominającej reguły działania budżetu. Ogłoszenie na
stronie miasta i pojedyncze przypomnienia na załatwią sprawy. Już od początku
września powinna funkcjonować akcja ulotkowa, plakatowa i internetowa tak, żeby
mieszkańcy pamiętali o terminach i zasadach. Takie akcje nie są kosztowne, tu
potrzebna jest głównie wola władz miasta.
A jej nie widać. Zamiast tego pojawił się kolejny ranking, jacy jesteśmy
świetni - obywatelscy i zaangażowani.
Do prawdziwej i realnej partycypacji nie
zachęcą nikogo fasadowe działania. Być może karpaczanie to czują i nie chcą
uczestniczyć w tak niestarannie przygotowanym przedsięwzięciu. Nie mają ochoty na
przykład, ruszać się z domu, gdy łatwo stworzyć pozory na podejmowanie decyzji przez mieszkańców.
Gdy jasno widać, jak lekko odrzuca się
projekty już na etapie zatwierdzania i gdy podczas głosowania praktycznie nie
ma w czym wybierać. Sytuacji, w których
rodzi się podejrzenie, że przechodzą te projekty, które są wygodne dla władz
miasta, w ogóle nie powinno być.
Może trzeba bardziej dopracować
metody wyceny projektów. Może zaproponować, ze strony fachowców zmiany takie,
które spowodują, że propozycje mieszkańców będą bardziej realne. Może inaczej
zorganizować samo głosowanie. A zupełnym
elementarzem jest, aby pomysły, które przeszły przez weryfikacyjne sito
prezentowali mieszkańcy, a nie urzędnicy
miejscy. Nawet wtedy, gdy są na urlopie albo występują jako osoby prywatne –
to robi fatalne wrażenie.