niedziela, 10 września 2017

Wymęczona komisja doraźna i strata czasu



     W nietypowym terminie, inaczej niż zazwyczaj odbyła się pierwsza po wakacjach sesja rady miejskiej. Nie w środę tylko w piątek, ósmego września, ale nie trzynastego. Tak więc nie była pechowa, za to mocno rozczarowująca. Przysłowiowe nudy na pudy, ciągnące się jak makaron oznaki samozadowolenia okazywanego na różne sposoby. Jak na zamówienie pojawił się ranking prosto z Forum Ekonomicznego w Krynicy, o tym, że Karpacz ponownie wygrał. Burmistrz znowu chwycił wiatr w żagle i  pochwalił się, że miasto ma najbardziej obywatelski samorząd. I co z tego, że w konkursie startowała tylko niespełna jedna trzecia samorządów?  Historię piszą przecież „zwycięzcy”, a taka „wygrana” świetnie brzmi na naszym małym, prowincjonalnym podwórku. 

      Nie przybyli zapowiadani przed miesiącem goście i nie było  praktycznie żadnej dyskusji na temat gospodarki przestrzennej. Podobno nie udało się uzgodnić wspólnego terminu. Za to, po kilku wcześniejszych podejściach zdecydowano, że komisja doraźna w tej sprawie jednak powstanie. Dobrze, że paru radnych zmieniło front, bo być może doszło do wniosku, że nie opłaca się sprzeciwiać narastającej fali oburzenia wśród mieszkańców.

     Już tradycyjnie burmistrz uprawiał spychologię i wskazywał na radnych, jako tych, od których najwięcej zależy.  Sam wybrał bezpieczne administrowanie i godne reprezentowanie gminy – tym  najłatwiej się szczycić.  Przy okazji załatwił coś dla siebie – kupił działkę od gminy tuż obok swojego domu. Radni, w większości nie widzieli w tym nic zdrożnego i sprawę przyklepali. Jeszcze parę miesięcy temu szum był wielki, bo zarzucano burmistrzowi zatajenie dzierżawy, prywatę, itp. itd. A teraz panie i panowie spokornieli i potulnie zgodzili się, żeby gminny majątek i jemu przypadł w udziale. Naprawdę, nikt w tym towarzystwie nie miał moralnego kaca?

     Zgodnie z „wysoką kulturą” okazywaną na prawie każdej sesji przez  naszych wybrańców, błogostan i rutynowe pytania o np.  wycinkę drzew i remont ulic przerywały chuligańskie odzywki.  Nawet pan mecenas próbował jednego z radnych „sprowadzać do pionu”. Cieszmy się więc, że kadencja TYCH władz dobiega końca, że to już ostatni rok.