Mieszkamy w zabytkowym, bajecznym
miasteczku. Góry, lasy, nieskażona
cywilizacją natura, piękne widoki i porozrzucane gdzieniegdzie domki – po prostu
wymarzone miejsce do odpoczynku. Tak przynajmniej sądzi spora grupa turystów i
przyjeżdża tutaj, ku radości Karpaczan. Ci starsi próbują odnaleźć Karpacz
sprzed kilkudziesięciu lat i dziwią się, jak bardzo otoczenie się zmieniło. Ci
młodsi skojarzeń nie mają na ogół żadnych i biorą wszystko za dobrą monetę.
O tym, że rzeczywistość nie jest tak różowa,
jak z wakacyjnego, kilkudniowego obrazka wiedzą tylko stali mieszkańcy, a i to nie wszyscy. Zbyt powoli przenika świadomość do tych najbardziej
opornych, że jeszcze kilka lat upłynie, a zabytkowy Karpacz będzie można zobaczyć tylko na
przykładzie kościołów i paru domów. I zamiast kilku lub kilkunastodniowych
pobytów w Karpaczu, wystarczy poświęcić miastu najwyżej pół dnia. Parę godzin
po to, żeby zaliczyć Śnieżkę i obejrzeć Wang, ale wypoczywać kilka kilometrów
dalej, tam gdzie jest jeszcze ładnie i jest przestrzeń. Co oznacza utrata
turystów zatrzymujących się w Karpaczu na dłużej, nie trzeba nikomu tłumaczyć.
Póki nasze miasto jeszcze
ostatecznie nie zbrzydło, proponuję skorzystać z pomysłu, jaki narodził się we
Wrocławiu ( TUTAJ ). Z ponad 300 tysięcy kostek cukru postawiono dom, ważący
prawie tonę, przypominający kształtem XIX wieczną willę. Ustawiono go na
specjalnej płycie grzewczej w galerii Awangarda. Jak tłumaczy kurator wystawy „Powolne
rozpadanie się dzieła ma symbolizować powolną degradację wielu historycznych budynków Wrocławia”. „Z
jednej strony w galerii roznosi się ten słodki zapach cukru, a jak już się
wejdzie do sali, gdzie jest praca, widać czarną magmę, lawę. To, co
symbolicznie spotyka ten dom z cukru, niestety, spotyka też ogrom kamienic, domów
i willi”.
Podobnie jest w Karpaczu. Jeszcze
się zachwycamy i podziwiamy, ale już widać oznaki upadku. Jeszcze myślimy, że
apartamentowce zapewnią nam pomyślność, ale nie zauważamy, że to jest zamiana
siekierki na kijek. Jeszcze stoją stare, piękne i zabytkowe wille, ale niektórzy
już tylko czekają, aż się same lub z pomocą, zawalą.
Nie namawiam nikogo do kopiowania i stapiania dzieła wrocławskiej
artystki. Wystawę można oglądać do 23 lipca. Proponuję tylko małą zabawę na wakacje. Budowę z kostek cukru lub klocków, (nawet tych drewnianych) domów,
które stoją, są opuszczone i wciąż mają
szansę na ratunek. Ta zabawa to okazja na dostrzeżenie, co wartościowego możemy
niebawem utracić. Na początek proponuję „Uroczą” i jeden z wielu wariantów do
wyboru ( TUTAJ).