sobota, 8 lipca 2017

Karpacz jak z kostek cukru...



          Mieszkamy w zabytkowym, bajecznym miasteczku. Góry,  lasy, nieskażona cywilizacją natura, piękne widoki i porozrzucane gdzieniegdzie domki – po prostu wymarzone miejsce do odpoczynku. Tak przynajmniej sądzi spora grupa turystów i przyjeżdża tutaj, ku radości Karpaczan. Ci starsi próbują odnaleźć Karpacz sprzed kilkudziesięciu lat i dziwią się, jak bardzo otoczenie się zmieniło. Ci młodsi skojarzeń nie mają na ogół żadnych i biorą wszystko za dobrą monetę.

      O tym, że rzeczywistość nie jest tak różowa, jak z wakacyjnego, kilkudniowego obrazka wiedzą  tylko stali mieszkańcy, a i to nie wszyscy.  Zbyt powoli przenika świadomość do tych najbardziej opornych, że jeszcze kilka lat upłynie, a zabytkowy  Karpacz będzie można zobaczyć tylko na przykładzie kościołów i paru domów. I zamiast kilku lub kilkunastodniowych pobytów w Karpaczu, wystarczy poświęcić miastu najwyżej pół dnia. Parę godzin po to, żeby zaliczyć Śnieżkę i obejrzeć Wang, ale wypoczywać kilka kilometrów dalej, tam gdzie jest jeszcze ładnie i jest przestrzeń. Co oznacza utrata turystów zatrzymujących się w Karpaczu na dłużej, nie trzeba nikomu tłumaczyć.

      Póki nasze miasto jeszcze ostatecznie nie zbrzydło, proponuję skorzystać z pomysłu, jaki narodził się we Wrocławiu ( TUTAJ ). Z ponad 300 tysięcy kostek cukru postawiono dom, ważący prawie tonę, przypominający kształtem XIX wieczną willę. Ustawiono go na specjalnej płycie grzewczej w galerii Awangarda. Jak tłumaczy kurator wystawy „Powolne rozpadanie się dzieła ma symbolizować powolną degradację  wielu historycznych budynków Wrocławia”. „Z jednej strony w galerii roznosi się ten słodki zapach cukru, a jak już się wejdzie do sali, gdzie jest praca, widać czarną magmę, lawę. To, co symbolicznie spotyka ten dom z cukru, niestety, spotyka też ogrom kamienic, domów i willi”.

     Podobnie jest w Karpaczu. Jeszcze się zachwycamy i podziwiamy, ale już widać oznaki upadku. Jeszcze myślimy, że apartamentowce zapewnią nam pomyślność, ale nie zauważamy, że to jest zamiana siekierki na kijek. Jeszcze stoją stare, piękne i zabytkowe wille, ale niektórzy już tylko czekają, aż się same lub z pomocą, zawalą.

    Nie namawiam nikogo do kopiowania i stapiania dzieła wrocławskiej artystki. Wystawę można oglądać do 23 lipca. Proponuję tylko małą zabawę  na wakacje. Budowę z kostek cukru lub  klocków, (nawet tych drewnianych) domów, które  stoją, są opuszczone i wciąż mają szansę na ratunek. Ta zabawa to okazja na dostrzeżenie, co wartościowego możemy niebawem utracić. Na początek proponuję „Uroczą” i jeden z wielu wariantów do wyboru ( TUTAJ).