piątek, 14 lipca 2017

Opłata miejscowa w środku lata



       Przed paroma dniami Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie ogłosił wyrok i oświadczył, że Zakopane bezpodstawnie pobierało opłatę miejscową. Stwierdził, że uchwała Rady Miasta w Zakopanem jest wadliwa, że nie ma podstaw do  pobierania tej daniny, bo powietrze w mieście jest zanieczyszczone. Urząd Miasta musi zwrócić 300 zł kosztów sądowych turyście, który złożył skargę. Wyrok jest jeszcze nieprawomocny i przysługuje od niego odwołanie. Gdy się uprawomocni, każdy turysta, posiadający dowód wpłaty będzie mógł zażądać w Urzędzie zwrotu określonej sumy. 

      Prawnik Zakopanego już zapowiedział, że władze będą odwoływały się do NSA. Tymczasem zdaniem przedstawicieli Fundacji „Prawnicy dla ziemi”, która energicznie włączyła się w sprawę, wcale nie chodzi o to, żeby miasto ponosiło straty na opłacie miejscowej, ale żeby aktywnie zaczęło działać na rzecz poprawy jakości powietrza w mieście. Burmistrz się broni i twierdzi, że miasto stawia na ciepłownictwo geotermalne, oferuje dopłaty do wymiany pieców oraz obniża podatki od nieruchomości dla tych, którzy na wymianę się zdecydują. Tyle, że są to działania podjęte dopiero w ostatnim czasie i efektów jeszcze nie widać.

    Miejscowości takie jak Zakopane i  Karpacz, po spełnieniu  określonych warunków ( m.in. klimatycznych) mogą pobierać opłatę miejscową. Stanowi ona duży zastrzyk dla  miejskiej kasy, a największe wpływy z tego tytułu odnotowywane są w czasie wakacji. Jej wysokość jest ustalana przez radę miasta:  w Zakopanem wynosi 2,00 zł, a w Karpaczu 2,17 zł za każdego turystę przebywającego w mieście ponad dobę. 

     Warunki klimatyczne, niezbędne do pobierania opłaty miejscowej szczegółowo określa Prawo o ochronie środowiska.  Te warunki, badane w dużych strefach i podawane raz w roku wiosną są zmienne. Wiadomo też, że w Karpaczu jakość powietrza w dolnej części miasta pozostawia bardzo wiele do życzenia. Tylko mieszkańcy i turyści z Karpacza Górnego mogą spać spokojnie.

      Precedensowa sprawa pod Tatrami  może być zaraźliwa i dotrzeć w Karkonosze. Teraz latem nikt o tym nie myśli, ale jesienią problem wróci. Czy wystarczy tym razem udawanie władz miasta, że wszystko jest w normie? Co się stanie, jak Karpacz trafi na dociekliwego i nieustępliwego turystę tak, jak to było w Zakopanem?