Warto
przeczytać na stronie samorządowej „Wspólnota” rozmowę z
prezydentem Lubina Robertem Raczyńskim, który przy pomocy szyldu
„bezpartyjni” próbuje zaktywizować samorządowców z Dolnego
Śląska. Nie dlatego, że proponuje coś świeżego i odkrywczego,
jakąś nową ideę. Wręcz przeciwnie – pomysł, jaki przedstawia
jest stary jak świat. To znaczy: wymyślić nowe, chwytliwe hasło,
dorzucić parę komunałów i skupić starych działaczy pod swoimi
skrzydłami. A z tak skompletowaną drużyną ruszyć do boju po
władzę.
Ciekawa jest w tym wywiadzie skala
manipulacji, łatwość żonglowania faktami, epatowania przykładami
i posługiwanie się czystą demagogią. Może jest to jakiś sposób
na zdobycie poklasku, ale nieładnie pachnie. Kiedy czyta się
polityczną przeszłość bohatera artykułu, to widać, że
uczestniczył w najrozmaitszych zespołach i przyklejał się do
różnych osób. Czy taka osoba może być wiarygodna?
Nie wiadomo do końca, z jakich powodów nie
zagrzał nigdzie dłużej miejsca. Może świadomość, że jest
jednym z wielu i że mało co od niego zależy była impulsem do
wyjścia przed szereg? W każdym razie jest jasne, że ma zamiar
wypłynąć na szerokie wody polityki lokalnej ( w pierwszym etapie
) i zrobić z wysłużonych samorządowych i partyjnych wyjadaczy
nową siłę polityczną.
Co proponuje Robert Raczyński? Przedstawia
się jako wróg partii politycznych i prezentując ugrupowanie
„Bezpartyjni” stawia na decentralizację, odbiurokratyzowanie,
uproszczenie systemu podatkowego i bezpośrednie wybory do wszystkich
szczebli samorządu. Jest przekonany, „że społeczeństwo, jeżeli
umożliwić mu działanie, samo rozwiąże lokalne problemy”. Że
„kolejne rządy centralne w źle rozumianej walce z korupcją i
przekrętami zniszczyły samorządność i samo organizowanie się
obywateli”. Bo „dla nich ważniejsza jest kontrola niż
organizacja obywatelska”. I ciągnie dalej „My się tym różnimy
od partii, że dla nas znacznie istotniejsza jest aktywność ludzi
niż ich kontrolowanie”.
Być może ta inicjatywa dla przegranych i opuszczonych działaczy
jest atrakcyjna oraz takich, co z uczciwością są na bakier. Może
też przyciągać tych, którzy otrzymali stanowiska i wygrali wybory
z poparciem partii, a w tej chwili nie opłaca im się z nimi
utożsamiać. Jest tylko małe ostrzeżenie dla lokalnych działaczy:
Raczyński proponuje zlikwidować powiaty, a już teraz w powiecie
lubińskim wszyscy członkowie zarządu pracują społecznie. Gdzie
się wtedy podzieją rodziny i znajomi samorządowców i z czego się
utrzymają? Chyba że jest to kolejna deklaracja bez pokrycia i na
wyrost. To przecież nie od Raczyńskiego i jego ugrupowania będzie
zależało istnienie powiatów.
Bardzo znajomo brzmią te „nowe” samorządowe propozycje. To
wszystko już przecież było. Chociaż nie, jednak nie wszystko.
Słowa „od dziesięciu lat głoszę, że obecna forma państwa się
wyczerpuje. Polaków czeka rewolucja” brzmią i śmieszno i
straszno.
Ilu znajdzie się tych, co się na taką „samorządową rewolucję” znowu
nabiorą?