środa, 7 czerwca 2017

Koniec wolności, czy koniec rozpasania?



       Kto kontroluje gminę? Odpowiedzi mogą być  zaskakujące, poważne i naiwne.  Do naiwnych  należy taka, że  to mieszkańcy kontrolują gminę lub że są to radni. Zbliżone do prawdy, potoczne opinie mówią, że jest to burmistrz, policja ewentualnie straż miejska.

       Tymczasem mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że istnieje taka instytucja jak Regionalne Izby Obrachunkowe.  Bezpośredni nadzór nad działalnością gmin ( lub bardziej fachowo JST czyli jednostek samorządu terytorialnego ) z ramienia państwa sprawuje wojewoda, a w sprawach dotyczących finansów – właśnie RIO.

      Powoli, ale chyba nieuchronnie zbliżają się duże zmiany dotyczące funkcjonowania RIO. W przygotowaniu jest nowelizacja ustawy o Regionalnych Izbach Obrachunkowych. Głównym celem nowelizacji ma być opracowanie  rozwiązań, które ograniczą zjawisko nadmiernego zadłużania się gmin. Izby obrachunkowe będą mogły szybciej i bardziej zdecydowanie reagować na problem narastającego długu. Pojawiła się propozycja, aby  RIO mogły kontrolować osoby prawne, na przykład spółki wodociągowe ( w przypadku Karpacza – MZUK ) oraz związki międzygminne ( na naszym terenie – Związek Gmin Karkonoskich ). Chodzi  o to, żeby gminy nie przerzucały zadłużenia do spółek i żeby nie traciły kontroli nad swoimi długami. Oprócz tego RIO będą musiały powiadamiać organy ścigania o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z kontrolą ( tak, jak robi to NIK ).

   Najwięcej wątpliwości budzi pomysł podporządkowania premierowi wyboru członków Regionalnych Izb Obrachunkowych i zwiększenie ich uprawnień. Będą oni mogli uchylać część decyzji samorządów. Do tej pory o wyborze  członków kolegium RIO decydowali w połowie sejmik i premier.  Niektórzy samorządowcy uznają taki pomysł za zamach na niezależność samorządów.

      Na to,  jakie będą ostateczne decyzje trzeba jeszcze poczekać. Na Dolnym Śląsku przykład dwóch miast, Wałbrzycha i Wrocławia jasno pokazuje, że zmiany są konieczne. Na koniec 2015 r. w Wałbrzychu relacja zadłużenia do dochodów wynosiła 95 procent, a we Wrocławiu 72 procent.

        Karpacz w swojej niedawnej przeszłości też przeżywał chwile grozy. Mija równo 20 lat, kiedy za rządów burmistrza Piotrowskiego i przewodniczącego Kulika Rada Miejska podjęła uchwałę w sprawie emisji obligacji miasta. Cele były szczytne: z pozyskanych środków planowano przeprowadzić modernizację ujęć wodnych, budowę kanalizacji i remonty ulic. Posunięcie było śmiałe, ale bardzo ryzykowne – gdy zapadł termin wykupu obligacji, gmina Karpacz nie miała na to środków w budżecie. Miasto wpadło w poważne tarapaty i  olbrzymim kosztem wydobyło się z dna.

      Za zmianami w obowiązujących przepisach  przemawia jeszcze jeden argument: W 2016 r. aż 38 polskich gmin było zadłużonych w parabankach…  Jak widać, jest niemała grupa lokalnych działaczy,  dla których  wolność i samorządność wcale nie ma związku z odpowiedzialnością. Na koniec, za wszystkie błędy i tak zapłacą podatnicy…