Kiedy Karpacz w 2011 r.
wprowadzał w życie pomysł budżetu partycypacyjnego, znajdował się w czołówce
polskich miast. Okoliczne miejscowości dopiero się do niego przymierzały. Przez
pierwsze trzy lata udział mieszkańców w głosowaniach nad wyborem projektów
rosła. Na przełomie 2014 i 2015 roku miasto mogło się pochwalić niespotykanym
dotąd zaangażowaniem mieszkańców. Ale po
upływie następnych dwóch lat wyraźnie widać, że zainteresowanie spotkaniami i
wyborem projektów słabnie. Nie pomogła nawet zmiana regulaminu i wygrana projektów związanych z
monitoringiem miejskim, po serii zniszczeń samochodów w mieście.
Gdzie leży przyczyna coraz większej
obojętności na propozycje współuczestnictwa w zarządzaniu miastem? Jest ich
wiele, począwszy od ciągle słabego nagłośnienia terminów przyjmowania
projektów, a skończywszy na przekonaniu części mieszkańców, że jest to
współrządzenie bardzo umowne i pozorne.
Realizacja wybranych projektów na 2017 r.
już się powoli rozpoczyna. Jest to dobry moment na zastanowienie się, czy dalej
postępować według utartego schematu, czy może coś zmienić i sprawić, żeby we
wrześniu, w okresie zgłoszeń, pojawiły się nowe i ciekawe propozycje.
Zmiany w budżecie i inne rozwiązanie przedstawiono
ostatnio w Krakowie. Nowa Huta przygotowała pilotażowy program partycypacji,
który będzie obowiązywał w tym roku. TUTAJ
Polega on na zgłaszaniu do Urzędu przez mieszkańców (na specjalnym
formularzu przez internet, poprzez konsultanta lub osobiście), jakie lokale,
miejsca lub budynki położone na gruntach miejskich powinny być wyremontowane i
odnowione. Następnie odbędzie się weryfikacja projektów i przystąpienie do
realizacji. Na koniec roku przewidziane jest wykonanie raportu wraz z odpowiedzią
na pytanie, czy warto rozszerzyć zmiany na całe miasto.
Sam pomysł nie jest szczególnie odkrywczy –
również w Karpaczu, w miarę możliwości finansowych realizuje się propozycje,
które nie wygrały w głosowaniach partycypacyjnych. Mimo że nie można
nowohuckiej inicjatywy zaliczyć do pomysłów nowatorskich, to jednak usprawnia ona
komunikację między władzą a społeczeństwem. Dzięki wprowadzeniu takiej zmiany
lub innym drobnym ulepszeniom można spowodować, że partycypacja w Karpaczu nie
umrze śmiercią naturalną. Nie doprowadzi też mieszkańców do całkowitego społecznego
marazmu. A może ktoś z Karpaczan wymyśli jeszcze lepsze rozwiązanie?