niedziela, 9 kwietnia 2017

Maskotka Karpacza lekiem na całe zło?



     Do szerokiej rzeszy turystów i mieszkańców miasta dotarła wiadomość, że rozpoczynają się prace nad  stworzeniem  oficjalnej  maskotki  Karpacza.  Przy pomocy internetu  można  brać  udział   w specjalnej ankiecie i zagłosować, jak taka zabawka ma wyglądać.  Powinna kojarzyć się z Karpaczem i mieć korzenie w naszym mieście. Z Urzędu Miejskiego wypłynęły trzy propozycje wraz z uzasadnieniem. Są to sowa, wilk i karkonoski skrzat.  

   Zamysł może byłby niezły, a nawet całkiem dobry, gdyby dotyczył konkursu szkolnego  albo sposobu na deszczowe wakacje, w czasie których dzieci się nudzą. Jednak gdy jest  wszem i wobec ogłaszana akcja, jako zabawa na poważnie, można się tylko uśmiechnąć lub wzruszyć ramionami. W końcu  symboli kojarzących się z Karpaczem jest aż nadto i nie trzeba robić specjalnych poszukiwań ani oznajmiać, który jest najważniejszy.  Może to być Duch Gór (przedstawiony jako dobry lub zły), zielarz lub zielarka, Walończyk, który poszukiwał skarbów w Karpaczu itp.

    Czyżby zabrakło świeżych pomysłów na promocję miasta? Mamy własny herb,  mamy nie tak dawno temu wymyślone logo miasta,  mamy nasz największy rozpoznawalny skarb -  Śnieżkę z kaplicą Św. Wawrzyńca i talerzami, a także Świątynię Wang, więc po co tworzyć kolejne wizytówki? 

     Wizytówką powinno być  zadbane, sprawnie zarządzane miasto, które  działając w interesie mieszkańców wzbudza sympatię wśród  turystów  wabiąc ich swoją malowniczością.  Uczynienie z Karpacza  przyjaznego miejsca dla wszystkich przebywających tu na stałe i przybywających tylko  na parę  chwil  nie jest takie proste. Wymaga planu i systematycznej pracy, a nie tylko jednorazowych akcji. Znacznie łatwiej stwarzać iluzje w rodzaju „Zimowe Igrzyska Olimpijskie”, a gdy nastanie wiosna - wybierać maskotkę miasta. Taka maskotka to nowość wśród polskich miast, więc można błysnąć.  Zakopane ma wprawdzie Misia Krokiewkę, ale jest on przypisany  tylko do mistrzostw świata w skokach.

     A może chodzi o zamaskowanie pluszakiem braku sukcesów w zarządzaniu miastem?  Nie można się przecież pochwalić zagraconym deptakiem, straszącymi już od lat kikutami dwóch skoczni, odzyskanym wprawdzie, ale wciąż zaniedbanym stadionem. Do tego dochodzą kłopoty z wodą, już rozpadające się, a niedawno przecież gruntownie remontowane  drogi  i mnożące się na potęgę apartamentowce. Ileż można  powoływać się na czołowe miejsca w rankingach, udział przedstawicieli miasta w sympozjach, wystawach i targach? To nie wystarczy na długo.  

    Na ten moment proponuję organizatorom konkursu pochylenie się z uwagą nad maskotką  w postaci czerwonego  buraka.  Mam nadzieję, że to cenne i pożywne warzywo nie będzie mi miało tego za złe. Nie chodzi wcale o jego kolor tylko o comiesięczne widowiska organizowane w sali posiedzeń Urzędu. Kiedy wybrani przez mieszkańców radni wraz z burmistrzem potrafią się już tylko kompromitować i ośmieszać, to trzeba ich nazywać po imieniu i przerwać tą upokarzającą Karpacz działalność. Przy najbliższej okazji – za rok wybory.