Do szerokiej rzeszy turystów i
mieszkańców miasta dotarła wiadomość, że rozpoczynają się prace nad stworzeniem oficjalnej maskotki Karpacza.
Przy pomocy internetu można brać udział
w specjalnej ankiecie i zagłosować, jak
taka zabawka ma wyglądać. Powinna
kojarzyć się z Karpaczem i mieć korzenie w naszym mieście. Z Urzędu Miejskiego wypłynęły
trzy propozycje wraz z uzasadnieniem. Są to sowa, wilk i karkonoski skrzat.
Zamysł może byłby niezły, a nawet całkiem dobry, gdyby dotyczył konkursu
szkolnego albo sposobu na deszczowe
wakacje, w czasie których dzieci się nudzą. Jednak gdy jest wszem i wobec ogłaszana akcja, jako zabawa na
poważnie, można się tylko uśmiechnąć lub wzruszyć ramionami. W końcu symboli kojarzących się z Karpaczem jest aż
nadto i nie trzeba robić specjalnych poszukiwań ani oznajmiać, który jest najważniejszy. Może to być Duch Gór (przedstawiony jako
dobry lub zły), zielarz lub zielarka, Walończyk, który poszukiwał skarbów w
Karpaczu itp.
Czyżby
zabrakło świeżych pomysłów na promocję miasta? Mamy własny herb, mamy nie tak dawno temu wymyślone logo miasta,
mamy nasz największy rozpoznawalny skarb
- Śnieżkę z kaplicą Św. Wawrzyńca i
talerzami, a także Świątynię Wang, więc po co tworzyć kolejne wizytówki?
Wizytówką powinno być zadbane, sprawnie zarządzane miasto, które działając w interesie mieszkańców wzbudza
sympatię wśród turystów wabiąc ich swoją malowniczością. Uczynienie z Karpacza przyjaznego miejsca dla wszystkich przebywających
tu na stałe i przybywających tylko na
parę chwil nie jest takie proste. Wymaga planu i systematycznej
pracy, a nie tylko jednorazowych akcji. Znacznie łatwiej stwarzać iluzje w
rodzaju „Zimowe Igrzyska Olimpijskie”, a gdy nastanie wiosna - wybierać
maskotkę miasta. Taka maskotka to nowość wśród polskich miast, więc można błysnąć. Zakopane ma wprawdzie Misia Krokiewkę, ale jest on przypisany tylko do mistrzostw świata w skokach.
A
może chodzi o zamaskowanie pluszakiem braku sukcesów w zarządzaniu miastem?
Nie można się przecież pochwalić zagraconym
deptakiem, straszącymi już od lat kikutami dwóch skoczni, odzyskanym wprawdzie,
ale wciąż zaniedbanym stadionem. Do tego dochodzą kłopoty z wodą, już rozpadające
się, a niedawno przecież gruntownie remontowane drogi i
mnożące się na potęgę apartamentowce. Ileż można powoływać się na czołowe miejsca w rankingach,
udział przedstawicieli miasta w sympozjach, wystawach i targach? To nie
wystarczy na długo.
Na ten moment proponuję organizatorom konkursu
pochylenie się z uwagą nad maskotką w postaci
czerwonego buraka. Mam nadzieję, że to cenne i pożywne warzywo
nie będzie mi miało tego za złe. Nie chodzi wcale o jego kolor tylko o comiesięczne
widowiska organizowane w sali posiedzeń Urzędu. Kiedy wybrani przez mieszkańców
radni wraz z burmistrzem potrafią się już tylko kompromitować i ośmieszać, to
trzeba ich nazywać po imieniu i przerwać tą upokarzającą Karpacz działalność.
Przy najbliższej okazji – za rok wybory.