środa, 26 kwietnia 2017

Burmistrz idzie w zaparte i nie widzi różnicy



      Dzisiaj na sesji znów powróciła sprawa budowy apartamentowców. Przewijała się w różnych odsłonach prawie przez cały czas. Dotyczyła parkingu dla wszystkich, którego deweloper nie wybudował, a mógł i chciał, gdyby mu nierozsądni  radni nie przeszkadzali. Dotyczyła zniszczonych dróg po robotach deweloperskich w mieście i społecznej komisji, która ma się pochylić nad studium i planami.  Dotyczyła też niedawnych spotkań burmistrza z mieszkańcami, które bardzo mocno wspierał prezes KOT.

         Radny Tomasz Dobiecki zwrócił uwagę na to, o czym w mieście zrobiło się już głośno. O bardzo niefortunnym wyborze miejsca w hotelu Artus na spotkanie w sprawie apartamentowców, którego właściciel jest nimi zainteresowany.  Burmistrz próbował skierować odpowiedź na inne tory mówiąc, że „gdziekolwiek bym nie zrobił tego spotkania, w hotelu XYZ to każdy będzie zainteresowany, panie radny”. I brnął dalej:  „Zapewniam pana, że wybór hotelu Artus jest wyborem bardzo świadomym, bo zanim była planowana zabudowa deweloperska, to te spotkania odbywały się tam już od dłuższego czasu. Jest bardzo dobra lokalizacja, bardzo dobra sala i warunki są bardzo dobre”.

       To chyba było tylko przejęzyczenie, że każdy właściciel hotelu jest zainteresowany budową apartamentów – bo inaczej nie sposób tej wypowiedzi zrozumieć. Ale już  dalszy ciąg wypowiedzi bardzo luźno wiąże się z faktami. Spotkania w Artusie zaczęły się odbywać   dopiero w tej kadencji rady i to nie od początku.  Sala jest owszem duża, ale lokalizacja fatalna, na którą narzeka wielu mieszkańców. Z pewnością bardzo wygodna dla burmistrza, w końcu przechodzi tylko przez jezdnię. Jednak droga pod górę i położenie w odległym miejscu powoduje, że część osób, które chciałyby przyjść i uczestniczyć w spotkaniach, zwyczajne rezygnuje.  Na uzasadnienie wyboru miejsca burmistrz podał przyzwyczajenie mieszkańców i lokal wyborczy „Krucze Skały”, do którego podobno wszyscy już przywykli. Artus i  Krucze Skały – Gdzie Rzym, gdzie Krym Panie Burmistrzu? 

      Świetnie, że burmistrz zauważył, że spotkania mogą się odbywać też w innych miejscach. Niedobrze, że właśnie to spotkanie, nie odbyło się gdzie indziej.  To nie jest głupstwo i błaha sprawa, nad którą można przejść do porządku dziennego. Burmistrz w takich sprawach powinien być jak żona Cezara, poza podejrzeniem. Tam, gdzie krzyżują się interesy  grup mieszkańców i deweloperów nie powinno być cienia wątpliwości, co do stanowiska pierwszej osoby w mieście, czystości i jasności sytuacji.  Po co wchodzić w kolejny konflikt interesów i mnożyć podejrzenia?