Dzisiaj na sesji znów powróciła
sprawa budowy apartamentowców. Przewijała się w różnych odsłonach prawie przez
cały czas. Dotyczyła parkingu dla wszystkich, którego deweloper nie wybudował, a
mógł i chciał, gdyby mu nierozsądni radni nie przeszkadzali. Dotyczyła
zniszczonych dróg po robotach deweloperskich w mieście i społecznej komisji,
która ma się pochylić nad studium i planami. Dotyczyła też niedawnych spotkań burmistrza z
mieszkańcami, które bardzo mocno wspierał prezes KOT.
Radny
Tomasz Dobiecki zwrócił uwagę na to, o czym w mieście zrobiło się już głośno. O
bardzo niefortunnym wyborze miejsca w hotelu Artus na spotkanie w sprawie
apartamentowców, którego właściciel jest nimi zainteresowany. Burmistrz próbował skierować odpowiedź na inne
tory mówiąc, że „gdziekolwiek bym nie zrobił tego spotkania, w hotelu XYZ to
każdy będzie zainteresowany, panie radny”. I brnął dalej: „Zapewniam pana, że wybór hotelu Artus jest
wyborem bardzo świadomym, bo zanim była planowana zabudowa deweloperska, to te
spotkania odbywały się tam już od dłuższego czasu. Jest bardzo dobra
lokalizacja, bardzo dobra sala i warunki są bardzo dobre”.
To chyba było tylko przejęzyczenie, że każdy
właściciel hotelu jest zainteresowany budową apartamentów – bo inaczej nie
sposób tej wypowiedzi zrozumieć. Ale już
dalszy ciąg wypowiedzi bardzo luźno wiąże się z faktami. Spotkania w
Artusie zaczęły się odbywać dopiero w tej kadencji rady i to nie od
początku. Sala jest owszem duża, ale
lokalizacja fatalna, na którą narzeka wielu mieszkańców. Z pewnością bardzo
wygodna dla burmistrza, w końcu przechodzi tylko przez jezdnię. Jednak droga pod
górę i położenie w odległym miejscu powoduje, że część osób, które chciałyby przyjść
i uczestniczyć w spotkaniach, zwyczajne rezygnuje. Na uzasadnienie
wyboru miejsca burmistrz podał przyzwyczajenie mieszkańców i lokal wyborczy „Krucze
Skały”, do którego podobno wszyscy już przywykli. Artus i Krucze Skały – Gdzie Rzym, gdzie Krym Panie Burmistrzu?
Świetnie, że burmistrz zauważył, że spotkania
mogą się odbywać też w innych miejscach. Niedobrze,
że właśnie to spotkanie, nie odbyło się gdzie indziej. To nie jest głupstwo i błaha sprawa, nad którą
można przejść do porządku dziennego. Burmistrz w takich sprawach powinien być
jak żona Cezara, poza podejrzeniem. Tam, gdzie krzyżują się interesy grup mieszkańców i deweloperów nie powinno
być cienia wątpliwości, co do stanowiska pierwszej osoby w mieście, czystości i
jasności sytuacji. Po co wchodzić w
kolejny konflikt interesów i mnożyć podejrzenia?