Karpacz Górny czy Bierutowice? Za trzy
dni kończą się konsultacje społeczne i niebawem będzie wiadomo, jaką nazwę wybrali
mieszkańcy najwyżej położonej części miasta. Czy zaakceptują „Karpacz Górny”,
do którego już się przyzwyczaili, czy raczej decyzję w tej sprawie będzie podejmował wojewoda? W holu Urzędu
wystawiono urnę i spóźnialscy mogą jeszcze wrzucić swój głos do środka.
Nazwa „Bierutowice” dawno wypadła z obiegu i dziw bierze, że przez prawie ćwierć wieku nie
została wykreślona z Państwowego Rejestru Nazw Miejscowości. Ktoś nie
dopatrzył, ktoś inny nie zauważył i
Bierutowice, przynajmniej formalnie, dalej sobie istnieją. Konsultację społeczne, jakie ogłoszono w tej
sprawie też w gruncie rzeczy mają charakter formalny.
Sposób przeprowadzenia konsultacji, chociaż zgodny z miejscową uchwałą, jest dyskusyjny. Dlaczego,
na przykład wybrano taki sposób zasięgania
opinii? Dlaczego nie wszyscy mieszkańcy Karpacza mogą głosować i dlaczego formularze ankietowe są imienne? Na
karcie trzeba się czytelnie podpisać i w ten sposób ujawnić swoje, bądź co
bądź, polityczne poglądy. To są sprawy delikatne i pewnie niewielu znajdzie się
chętnych do wypełnienia takiej ankiety. Zresztą, po tygodniu wszystko już
będzie jasne i wyniki konsultacji ( a w
tym, ile osób wzięło w nich udział ) zostaną publicznie ogłoszone.
Kim był Bolesław Bierut nie trzeba
przypominać - kto nie pamięta, może sobie łatwo sprawdzić. Dni jego, jako
patrona części Karpacza są już policzone nawet wtedy, gdy konsultacje wypadną
dla niego korzystnie. Ostateczne decyzje
w tej sprawie ( i wielu podobnych) zostaną
podjęte na szczeblu państwowym.
Można by uznać, że sprawa niechlubnych
nazw w Karpaczu i okolicach zostanie niebawem ostatecznie załatwiona, gdyby nie
inicjatywa PTTK. Z okazji jubileuszu tej organizacji zmieniono przebieg szlaku
żółtego w okolicach Wangu, który prowadzi teraz od Jeleniej Góry aż do
Słonecznika i nadano mu imię Tadeusza Stecia. Przygotowywana jest także
pamiątkowa tablica poświęcona przewodnikowi przewodników.
Nie ulega wątpliwości, że Tadeusz Steć był
wybitnym znawcą Sudetów i doskonałym szkoleniowcem. Jest tylko jedno małe „ale”
związane z jego współpracą ze Służbą
Bezpieczeństwa. (klik) Nawet jeżeli się przyjmie, że był zaledwie „zdystansowanym
współpracownikiem SB” ( jak go kiedyś określono w Nowinach Jeleniogórskich ) to
stawianie go teraz na piedestale za wzór jest po prostu szkodliwe. Odbrązawianie
tej postaci już się zaczęło, na spotkaniu w Bukowcu. (klik)
Można tylko westchnąć: Ile trzeba zmienić, żeby nic
się nie zmieniło.