poniedziałek, 14 listopada 2016

Święto Niepodległości i uliczny grajek



       W piątek, 11 listopada w całym kraju odbywały się różnego rodzaju uroczystości upamiętniające narodowe święto. W naszym mieście wpisały się już w kilkuletnią tradycję Parady Niepodległości zainicjowane przez pobliskie Western City. Jeszcze dwa lata temu konnemu przemarszowi  legionów Piłsudskiego przez miasto towarzyszyła orkiestra dęta. W ubiegłym roku nie dopisała pogoda i przemarsz był trochę smętny

     A w tym roku nie było nic. O tym, że jest święto państwowe informowały tylko rozwieszone flagi przy deptaku  ( na innych ulicach już nie).  Z kalendarza imprez na stronie miasta wynikało, że w ten dzień nic specjalnego się nie dzieje. Z wcześniejszych zapowiedzi usunięto paradę bez słowa wyjaśnienia. Turystów najechała się do miasta moc, pogoda była ładna, więc kto mógł, ruszył na Śnieżkę. Listopadowy piątek przypominał jeden z wielu turystycznych weekendów, jakich w Karpaczu nie brakuje.

     Karpacz dość osobliwie wyróżnił się z innych, podobnych miejscowości w Polsce – jakby nie pamiętał, gdzie leży.  Mimo lekkiego mrozu ofertę handlową pod gołym niebem miał bogatą, ale kulturalnej nie było  za grosz. Na następny  dzień proponował komedię terapeutyczną  o mężczyźnie idealnym na scenie w Gołębiewskim. Leczenie męskich nerwic i Święto Niepodległości? Takie zestawienie zabrzmiało mocno ironicznie.

       Sytuację ratował uliczny akordeonista, który w swoim repertuarze umieścił melodie patriotyczne. Ulokował się w pobliżu Urzędu Miejskiego niestrudzenie grając i śpiewając. Całkiem dobrze wychodziła mu Warszawianka – miał niezły głos. Nikt do niego nie dołączył, raczej omijano go z daleka. Cóż począć, tradycja wspólnego śpiewania do Karpacza jeszcze nie dotarła… Gdyby to była jedna z osób publicznych naszego miasta i zaintonowała ( w gronie innych znanych osób) na przykład „ My, pierwsza brygada…”, to, kto wie, może znalazłaby naśladowców.

     Dobrze, że chociaż jeden z przedstawicieli Rady Miejskiej pojawił się na uroczystościach w Jeleniej Górze. Jak zwykle potrafił się świetnie odnaleźć: ze swojej prawej strony ma posłankę Marzenę Machałek, a z lewej – damę w czerwieni, posłankę Zofię Czernow ( TU ).