wtorek, 8 marca 2016

Zakopane odkopane albo Karp,acz



   Zabawa słowami   może być dobrym chwytem reklamowym, zwłaszcza  gdy związana jest ze znanym nazwiskiem.  Tytuł książki „Zakopane odkopane” wymyślił sam Wojciech Młynarski, a napisały ją dwie  panie: Paulina Młynarska-Moritz i Beata Sabała-Zielińska.   Przedstawiana jest jako lekko gorsząca opowieść góralsko - ceperska.
   Napisana z polotem i humorem, rozprawia o mieście, „gdzie turystyka zabija oryginalność, bogaci stawiają wielkie gargamele, a kłótnie górali kończą się zamknięciem stoku na Gubałówce”. Odpowiada też na pytania: „ Kim jest Pan Rysio z kawiarni Europejska? Dlaczego w obecności górali lepiej nie śpiewać >Góralu czy ci nie żal?<. Jak bawił się półświatek pod Tatrami?”. Ciekawych historyjek o mieście, jest w książce dużo więcej.

   Zaczęłam się zastanawiać, czy istnieje podobna  książka o Karpaczu. Książka napisana lekko i zabawnie, którą z równą radością czytaliby i turyści i Karpaczanie. Przewodników po mieście i Karkonoszach jest bez liku, ale nie o nie tu chodzi. Znalazłam trzy ciekawe i wartościowe książki, które czyta się z przyjemnością.  Należy do nich „Karpacz- Krummhübel” Alicji Hirsch-Tabiś i Ewy Katarzyny Tabiś, „Zapis pamięci” pod redakcją Doroty Andreasik oraz „Wanna z kolumnadą” Filipa Springera. W tej ostatniej, Karpaczowi jest poświęcony jeden z rozdziałów zatytułowany „ Klejnot w koronie”. Każdy Karpaczanin  powinien te książki przeczytać, jeżeli chce odkryć miasto na nowo.  Książki są napisane jak najbardziej serio, można w nich odnaleźć  znajomych i  pozornie nieznane miejsca. 

   Brakuje jednak lektury o mieście napisanej żywo, dowcipnie  i z wdziękiem. Książki  opowiadającej zgrabnie wesołe historie o nas samych. Takie, po których zakręci się w oku łezka wzruszenia, a dobry nastrój nie będzie nas opuszczał przez dłuższy czas.  To, że nazwę Karp,acz  można wesoło zapisać pokazał już kiedyś Lech Stasiewicz. Zatytułował tak jeden ze swoich artykułów na „Mojej Wizytówce”. Może z czasem  znajdzie się ktoś, kto odważy się napisać z przymrużeniem oka o naszym mieście  i wypełni „białą plamę”. A może taka książka istnieje tylko ja jej, po prostu  nie znam.
   Na razie zauważyłam, że wśród autorów wymienionych książek królują panie. Jest to godne podkreślenia, zwłaszcza dzisiaj.