środa, 30 marca 2016

Park kulturowy na deptaku w Karpaczu?



    Parków kulturowych jest  w Polsce coraz więcej -  na koniec 2015 r. było ich trzydzieści. Park kulturowy w centrum miasta ma Kraków i Radom. Na Dolnym Śląsku znajduje się ich cztery. Najstarszym jest Forteczny Park Kulturowy w Srebrnej Górze istniejący od 2002 r. Najmłodszym Park Kulturowy Stare Miasto we Wrocławiu, którego początkiem jest rok 2014.  Położona tuż obok Karpacza  Dolina Pałaców i Ogrodów  też jest parkiem kulturowym. Założona została w 2008 r. jako Park Kulturowy Kotliny Jeleniogórskiej.

     Zakopane również będzie miało niebawem swój park kulturowy na Krupówkach. Podjęto już stosowną uchwałę, a od lipca 2016 r. wejdą w życie nowe przepisy. Znikną przebierańcy, czyli misie i świstaki pozujące do zdjęć. Usunięte zostaną wielkie reklamy, automaty do gier, stoiska i miejsca sprzedaży przed sklepami. Właściciele sklepów i innych punktów prowadzący działalność usługową mają jeszcze trzy miesiące na dostosowanie się do nowych zasad. 

    Wojna o Park Kulturowy na Krupówkach trwała cztery lata. Sprzeciw wobec wszechobecnego kiczu i brzydoty był na tyle duży, że walka zakończyła się sukcesem.  Zbierano podpisy zwolenników utworzenia parku i przeprowadzano konsultacje społeczne. Wykorzystano w uchwale sugestie i propozycje mieszkańców. Wyraźne zmiany w sercu Zakopanego będą widoczne  za parę lat. 

    Czy Karpacz wykorzysta szansę jaką stwarzają przepisy prawne i zdecyduje się uporządkować centrum miasta? Dyskusje w Radzie Miejskiej już się rozpoczęły.  To dopiero początek.  Najbardziej pożądana i niezbędna jest  odwaga. Czy władze miasta będą w stanie sprzeciwić się swoim wyborcom sprzedającym w centrum? Czy będą potrafiły powiedzieć nie ulicznym kramom i dzikiemu handlowi? To może być dla osób przywiązanych do stanowisk zbyt trudne…

   Na pocieszenie  warto wspomnieć, że Zakopane nie zlikwiduje handlu oscypkami na straganach przy Krupówkach.   A więc w Karpaczu też można szczegółowo określić, co przy deptaku jest dozwolone, a co nie.

czwartek, 24 marca 2016

Nadzwyczajna działka na nadzwyczajnej sesji



    Co się w mieście porobiło z radnymi i burmistrzem ? Oto na nudnych, naszpikowanych uchwałami  sesjach zaczęły się dziać sceny, jak z filmów sensacyjnych. Nagłe zwroty akcji, zmienianie stanowisk, gwałtowne oskarżenia, a gdzieś, na samym dnie schowana przed okiem maluczkich, tajemnica. Już drugą sesję z rzędu nie udaje się jej rozwikłać. Nie można znaleźć odpowiedzi na pytanie: Dlaczego Przewodnicząca Rady i Burmistrz walczą jak lwy o podarowanie GOPR-owi działki  nr 394 w Karpaczu Górnym ? 

     Nadzwyczajna  XX sesja Rady Miejskiej odbyła się 17 marca 2016 r.  w wypełnionej po brzegi sali. Zwołana została na wniosek czterech radnych. Chodziło o uchylenie uchwały darującej GOPR-owi  działkę w pobliżu kompleksów narciarskich „Kopa” i „Winterpol”. Nieruchomość ta, według radnych wnioskodawców,  ma znaczenie strategiczne dla miasta. Pozbycie się jej blokuje w przyszłości rozwój tras narciarskich i zaplecza sportowego. Można ją  sprzedać z dużym zyskiem albo czerpać dochody z urządzonych tam miejskich parkingów. To ważne w czasie, kiedy Karpacz planuje przebudować stadion, urządzić deptak, naprawiać drogi i  wodociągi. Na takie inwestycje stale brakuje pieniędzy. Dla GOPR-u przewidziano w ramach darowizny dwie inne, korzystnie położone lokalizacje.

     Burmistrz przybył na sesję zaopatrzony w pismo od Ryszarda Sobiesiaka, w którym ten  nagle oznajmił, że działka miejska wcale nie będzie Winterpolowi potrzebna.  Zdaniem Burmistrza, na tym miejscu można zorganizować  parking na najwyżej 30 samochodów, a nie 60 aut, jak twierdzili radni. Jeszcze na XIX sesji w lutym burmistrz mówił (i radni), że działka jest warta miliony. Teraz, na XX sesji zmienił zdanie i stwierdził, że działka nie wzbudza zainteresowania i będzie przynosić miastu  znikome dochody. 

    Przewodnicząca Rady miała wyraźne trudności z określeniem, czy występuje w roli zastępcy burmistrza, czy reprezentuje radnych (i mieszkańców). Gorączkowo poszukiwała argumentów za darowaniem działki nr 394. Twierdziła, na przykład, że  powinno się urządzić parkingi przy wjeździe do miasta, a przekazanie GOPR-owi działki w pobliżu skoczni zahamuje jej rozwój.
    Argumenty Burmistrza i Przewodniczącej Rady o czasochłonnym procesie przekształcania nowej działki dla GOPR-u, były zbijane przez radnych tym, że w innych, podobnych przypadkach zmiany przeprowadzano błyskawicznie.

   Przedstawiciel GOPR-u zabierając głos, podkreślał konieczność posiadania nowej siedziby. Przytoczył szereg  argumentów na jej rzecz. Radny Frytz zadał przytomnie pytanie, czy działka położona 150 m niżej stanowi dla GOPR-u istotną różnicę. Nie uzyskał jasnej odpowiedzi.

      Uwagi radnego Wesołowskiego na sesji trzeba pominąć litościwym milczeniem. 

     W szczególny sposób „ błysnął”   radny Stanek.  Rzadko gości na obradach, ale tym razem sprężył się i dotarł na czas.   Spróbował wbić klina między zgodny tandem „Czerniak-Kubik”.  Pochwalił radnego Czerniaka, a radnego Kubika poczęstował stekiem inwektyw.  Wystawił sobie, tym samym  kiepskie świadectwo.

    Przy okazji wyszło na jaw, że mentorem obecnego Burmistrza  jest  były burmistrz Malinowski. Idąc w jego ślady, niepewny wyników głosowania, burmistrz Jęcek obdzwaniał wybranych radnych i zorganizował dzień przed sesją specjalne spotkanie.  Prawdopodobnie te metody przyniosły efekt – wynik głosowania to 8 do 7 dla pomysłu Burmistrza.

    Czy tajemnicę działki nr 394 uda się rozwikłać? Nie wiadomo. Może być tak, że dotarcie do prawdy przestanie być ważne.  Że  powtórzy się sytuacja, jak w słynnym filmie „Powiększenie”. A strony sporu pogodzi decyzja wojewody. W interesie miasta, oczywiście.

piątek, 18 marca 2016

Deptak trzech burmistrzów



    Jest już nowy pomysł na deptak urzędującego od ponad roku burmistrza Zatwierdzony i przyklepany, gotowy do realizacji.  Projekt przygotowali m.in. dwaj karpaccy architekci, a całkowity koszt wykonania szacowany jest na 13 mln zł. W projekcie ma być wyróżnionych pięć stref przed  dominującymi i ważnymi budynkami. Tak więc: przed kościołem,  szkołą, Urzędem Miejskim, hotelem Mieszko i Muzeum Ducha Gór. Asfalt i kostkę brukową zastąpią antypoślizgowe, granitowe płyty. Inwestycja ma być realizowana stopniowo, w miarę  posiadanych i pozyskanych pieniędzy.

   Projekt wygląda imponująco.  Nie podano do publicznej wiadomości,  ile kosztował. Można przypuszczać, że w całości kosztów deptaka ( tj. 13 mln zł ), nie stanowi dużej części.  Obecny projekt jest już piątą, namacalną wizją deptaka.  Trzy lata temu, wiosną przedstawiano zupełnie  inne propozycje. 

    Dzierżący władzę poprzedni burmistrz zaprosił w 2013 r. do miasta cztery grupy młodych projektantów. Przedstawili oni kilka możliwości zagospodarowania deptaka. Był to „ Zielony potok”, „Skarpa”, „Promenada zdobywców” i „Iluzja”. Przy współudziale Towarzystwa Urbanistów Polskich zorganizowano konkurs na najlepszy projekt. Odbyło się kilka publicznych spotkań z licznym udziałem mieszkańców. Prezentowano na nich projekty, dyskutowano o rozwiązaniach i ewentualnych zmianach. Komisja konkursowa Towarzystwa Urbanistów wybrała najlepszy pomysł tj. „ Skarpa – wygórowany deptak Karpacza”.  Ściany Urzędu Miejskiego ozdobiły  rysunki konkursowych propozycji, a przed Urzędem stanął wielki billboard ze zwycięskim projektem.  

    Dzisiaj cała praca i zaangażowanie wielu osób zostały wyrzucone do kosza. Jedynym "wygranym”, któremu projekt „Skarpa” chyba odpowiadał jest  właściciel Rezydencji. Przystąpił do czynu, wyciął drzewa i ozdobił stok  upiornymi murkami.  Na pamiątkę konkursu zagospodarowania deptaka pozostał zdewastowany teren po jednej stronie Urzędu Miejskiego. Z drugiej strony zdobi Urząd olbrzymia makieta projektu „Skarpa” – zresztą nielegalnie postawiona.


   Zamiar urządzenia deptaka w Karpaczu pojawił się  jeszcze w czasach PRL-u. Istniał nawet ( na początku lat 90. ) projekt techniczny ulicy Parkowej, która miała przejąć ruch pojazdów. Projekt zaginął, a  w 1998 r. na stoku Kolorowa zaczęła działać rynna zjazdowa. Pod jej budowę ówczesny burmistrz (i Rada) sprzedali kawałek publicznej ulicy Parkowej. Zablokowano tym samym szanse na realizację rozsądnego ( i taniego ) pomysłu.


   Oddanie do użytku w 2012 r. tunelu pod stokiem Kolorowa umożliwiło wreszcie powstanie deptaka. I można by się z tego cieszyć, gdyby nie gigantyczne koszty budowy. Tunel i przebudowa ul. Parkowej za 20 mln zł nie usprawniły ruchu drogowego w mieście. Nie powstały planowane od dawna obwodnice, nie wprowadzono w życie sensownych zmian. Obecnie, co roku miasto spłaca ponad 1,8 mln zł kredytu. Dodatkowo musi zapłacić 3 mln zł za błędy inwestycyjne.


Podsumowując: Kronika powstawania karpackiego deptaka to historia kompromitująca wiele osób zarządzających do tej pory miastem. Historia krótkowzroczności, bezmyślności, braku wyobraźni i szastania publicznymi pieniędzmi. Nie bez przyczyny krąży po mieście powiedzenie, że Karpacz ma najdroższy deptak w Polsce. Deptak w Karpaczu może kiedyś, w przyszłości będzie ładny. Ale nigdy nie będzie dumą miasta, bo jest świadectwem zadziwiającej wprost niegospodarności.

niedziela, 13 marca 2016

Krajobraz w gminie, gmina w krajobrazie



    Już od sześciu miesięcy  obowiązują  w Polsce nowe przepisy dotyczące ochrony krajobrazu tzw. ustawa krajobrazowa. Daje ona uprawnienia gminom do decydowania, jakie reklamy  wolno ustawiać i  jaki rodzaj małej architektury będzie obowiązywał. Mała architektura to, inaczej mówiąc meble miejskie, czyli kosze na śmieci, ławki, kwietniki, piaskownice itp. 

    Czy ustawa krajobrazowa spowoduje, że Karpacz wyładnieje?  Niekoniecznie, ale istnieje na to spora szansa. Najpierw potrzebne jest przyjęcie przez Radę Miejską dobrze przygotowanej uchwały, a potem przestrzeganie jej zapisów.  Nie wiadomo jeszcze, jaki kształt przyjmie nowa uchwała, czy będzie to tylko „uchwała reklamowa,” czy obejmie również powstanie parku kulturowego w centrum miasta.  Władze, dzięki nowym przepisom  dostaną możliwość podreperowania finansów miasta. Będą pobierały stosowne opłaty  za  umieszczanie   reklam i nakładały kary na opornych.  Nie będą mogły jednak  zabronić szyldów z informacją o siedzibach firm.
     Po przedstawieniu projektu planowane są konsultacje społeczne. Na razie nie wiadomo, jak zostaną przeprowadzone. Czy będą  miały szeroki zakres i obejmą otwarte spotkania, czy skończy się tylko na wyłożeniu projektu uchwały i wnoszeniu wniosków. 

    W mieście, praktycznie do tej pory panowała całkowita reklamowa samowolka. Szpecące płachty zakrywały budynki albo fruwały między drzewami i słupami. Oblepiały płoty, okna, ściany i konkurowały ze znakami drogowymi. Pojawiały się też, jak grzyby po deszczu koszmarne  budy, wiaty i stragany.   Mimo że  miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego  wskazywał, co można postawić.  Mimo obowiązywania przepisów prawa budowlanego. 

    Dopiero działania trzech radnych: Grzegorza Kubika, Wiesława Czerniaka i Mieczysława Pajdzika spowodowały, że powoli, z oporami zaczęło w mieście iść ku lepszemu.  Zniknęła część  reklam i niektóre jarmarczne budy. Sandra musiała się pożegnać z wielkim ogłoszeniem umieszczonym w pasie drogi. Przy wjeździe do Karpacza nie ma już kilkunastu wątpliwej urody rusztowań, afiszujących m.in. buty i toalety.
    Właściwie  nikomu z władz miasta, przez ostatnie lata nie zależało na uporządkowaniu przestrzeni publicznej. Może nowe przepisy, które poprawią stan miejskiej kasy sprawią cud? A turyści będą się jeszcze bardziej zachwycać naszym miasteczkiem i górskimi widokami ?