Radni błysnęli na koniec kadencji i przyklepali zgodę na zmiany w statucie gminy, czyli likwidację dwóch znaczących komisji, na które burmistrz patrzył krzywym okiem.
Dwie najlepiej pracujące komisje w radzie, podejmujące decyzje zgodne z wolą większości mieszkańców, zostały w przeddzień wyborów ukarane. Połączono je na sesji z innymi komisjami, zachowując dla pozoru szczątki nazwy.
Tak, obecnym władzom Karpacza przeszkadza i kultura i wciąż wolna od zabudowy przestrzeń, a najbardziej przeszkadzają myślący, niezależni i pozbawieni lęku ludzie. Trzeba ich upokorzyć i na każdy możliwy sposób pozbawić wpływu na jakiekolwiek decyzje. Mierni, ale wierni radni sparaliżowali nam miasto i zakneblowali, na wszelki wypadek przyszłą radę – na zapas.
Żadne sensowne racje za utrzymaniem komisji nie miały znaczenia. One miały zniknąć. Burmistrz dzisiaj zaczął swój wywód od zdania, że „komisje zostały utworzone w zeszłym stuleciu” twierdząc, że to nie likwidacja tylko tworzenie nowych komisji. Te słowne „sztuczki” miały się nijak do rzeczywistości, bo, na przykład komisja zagospodarowania przestrzennego istnieje dopiero od kilku lat. Równie dobrze można powiedzieć, że nasza gmina jest z ubiegłego stulecia. Czy to oznacza, że jest za stara i należy ją zlikwidować?
Za zmianą Statutu Gminy Karpacz, a więc likwidacją komisji kultury i zagospodarowania przestrzennego głosowali: Noemi Kościsz, Mieczysław Pajdzik, Krzysztof Patek, Daniel Ryczkowski, Irena Seweryn, Joanna Staniszewska i Wojciech Wesołowski. Wstrzymała się od głosu Joanna Borowy, a nieobecny był Mirosław Czubak.
Warto zapamiętać tych radnych, którym przeszkadzają niezależne komisje i chcą ukryć lub poupychać kulturę z zagospodarowaniem przestrzennym w innych niszowych miejscach rady.
Ta wiedza bardzo się przyda przed wyborami.