Na przyszłoroczny budżet określony na sesji słowem „inwestycyjny” miasto pozyskało znaczne środki zewnętrzne. Już dawno Karpacz nie prowadził tylu inwestycji służących, przede wszystkim mieszkańcom, które nie mają nic wspólnego ze szkodliwą deweloperką.
Warto przypomnieć, że w rankingu wydatków inwestycyjnych za lata 2020-2022 przedstawionym 10 października 2023 r. na stronie samorządowej „Wspólnoty”, Karpacz znalazł się dopiero na 68 miejscu w kategorii „Miasta inne” z wynikiem 1594 zł na jednego mieszkańca. W następnym trzyletnim okresie wynik będzie z pewnością lepszy.
Wśród rozpoczętych miejskich inwestycji oraz realnych planów znalazły się m.in.: budynek przeznaczony na długo oczekiwany dom kultury, przebudowa urzędu, budowa toru saneczkowego, prace przy deptaku i parkingu na ul. Wielkopolskiej. Jak zaznaczył na sesji burmistrz, miasto przeznacza na inwestycje 70 mln zł, a w tym aż 43 mln pozyskanych środków. Oczywiście, co stale podkreślano i za co dziękowano, bez wytężonej pracy urzędu nie byłoby możliwe osiągnięcie takich rezultatów.
Na zachwycone sobą głowy wylał kubeł zimnej wody radny Kubik przypominając, że historycznie najwięcej środków gmina pozyskała za władzy, która w mieście nie jest zbyt mile widziana.
Wywołany w ten sposób burmistrz podziękował byłej wiceminister nauki Marzenie Machałek, ani słowem nie wspominając, że jest posłanką PIS. Najwidoczniej nie chciał drażnić swoich zwolenników. Odniósł się tylko ogólnie do klucza partyjnego, który w mieście podobno nie obowiązuje. Podobnie jak nie ma znaczenia, kto decyduje o środkach. Jak widać, naszej władzy samorządowej nie opuszcza dysonans poznawczy. Na koniec otrzymane przez miasto dofinansowania podsumował radny Czerniak - stwierdził, że „jak dają, trzeba brać”.
„Paryż wart jest mszy” zawołał prawie 500 lat temu Henryk Burbon, zmienił wyznanie i został królem Francji. Stawka była wysoka, a on podjął rękawicę i nie bał się niczego. Wystąpił z otwartą przyłbicą, mimo że czyn za chwalebny uchodzić nie mógł. Dziś, w miasteczku, jakim jest Karpacz, na takie jasne postawienie sprawy nie ma co liczyć. Dlatego nasze miasto wprawdzie znajduje się w Europie, ale na głębokiej mentalnej prowincji. Na porządku dziennym jest kluczenie, pospolite cwaniactwo i gierki na dwa fronty w przekonaniu, że mieszkańcy się nie zorientują.
Cóż, władza warta jest wyrzeczeń, ale sprzyja tylko tym, którzy potrafią ją sprawować.