W programie najważniejszej sesji w roku, której kluczowymi sprawami było udzielenie wotum zaufania i absolutorium Burmistrzowi znalazł się sensacyjny punkt: odwołanie Skarbnika Gminy Karpacz.
Projekt uchwały w sprawie odwołania umieszczony został w porządku sesji na samym końcu głosowań, ale to on, przez całkowite zaskoczenie przykuwał w pierwszym rzędzie uwagę. Poprzez szczelną zasłonę informacyjną w Urzędzie Miejskim nie przedostawały się żadne pogłoski, ani plotki na temat przyczyn odejścia. W takim stanie rzeczy pytania radnych, o przyczyny odwołania były całkiem zrozumiałe.
Burmistrz Karpacza wił się jak piskorz i w końcu powiedział, że „powodem jest zakończenie współpracy”, a potem, żeby uchylić się od dalszych dociekań, zaczął czytać pismo od pani Skarbnik z podziękowaniami. Wspomniał tylko, że Skarbnik Gminy jest na zwolnieniu chorobowym, ale nie podał, że to problemy ze zdrowiem są powodem odwołania. Przykro było patrzeć, jak Burmistrz, zamiast rzeczowych wyjaśnień, robi dziwne uniki.
Marta Mielczarek pracowała w Karpaczu ponad dwa lata i miała opinię kompetentnej, doświadczonej osoby. To ona podpisywała Sprawozdanie finansowe Gminy za 2022 r. i to pod jej kierunkiem przygotowano wykonanie budżetu za ubiegły rok. Sądząc po opinii Regionalnej Izby Obrachunkowej wszystkie dane, wyniki i dokumenty były w należytym porządku. Tym bardziej zastanawia fakt nagłego odwołania. Na kilka miesięcy przed wyborami nikt rozsądny nie wymienia najważniejszej, odpowiedzialnej za finanse miasta, osoby.
Nowym skarbnikiem gminy nie została też dotychczasowa zastępczyni, jak można by się było spodziewać, tylko całkiem nowa osoba – Katarzyna Piko. Nowa, gdyż tak wysokie stanowisko będzie piastować po raz pierwszy, natomiast w Urzędzie w Karpaczu pracuje już od dziesięciu lat.
Burmistrz tak bardzo chciał mieć nowego skarbnika i tak mocno się spieszył, że zaliczył komiczny falstart. Podszedł z kwiatami do przyszłej Pani Skarbnik i złożył jej gratulacje z okazji powołania, jeszcze przed głosowaniem Rady Miejskiej…