Problemy z parkingami, budami na kółkach i bez, są jak bumerang – nieustannie wracają na każdą sesję, bo nikt w mieście nie potrafi, albo nie chce znaleźć recepty na ich rozwiązanie.
Zazwyczaj, obsesyjnie powracające na posiedzenia kwestie kumulują się „w sprawach różnych”. Tym razem, w styczniu problem pojawił się nieco wcześniej, przy okazji omawiania przebudowy Urzędu Miejskiego, która ma być finansowana z Polskiego Ładu. W skarpie, na której stoi budynek znajdzie się podziemny, ogólnodostępny parking. Burmistrz wyjaśniał, że modernizacja urzędu jest niezbędna i będzie wykonana według zaktualizowanego projektu. Pomysł przebudowy wywołał małe poruszenie. Pojawiły się m.in. takie opinie, że lepiej budynek przeznaczyć na dom kultury, a urząd przenieść w całkiem inne miejsce. Niestety, nikt nie skorzystał z okazji i nie zapytał, w jakim stopniu kosztowny podziemny parking wpłynie na „odkorkowanie” Karpacza. Można przypuszczać, że stanie się tylko samoistnym, odosobnionym zdarzeniem, a nie fragmentem systemu, który rozwiązałby gruntownie zatory drogowe w mieście.
W trakcie sesji dwukrotnie wspomniano o przymiarkach do wprowadzenia stref płatnego parkowania, ale nie ujawniono, jak one miałyby wyglądać i czy nie będzie to kolejne działanie z cyklu „łatania dziur”.
Długo pochylano się nad różnego rodzaju budkami i budami stawianymi, gdzie popadnie, z pogwałceniem miejscowego planu. Są one jak głowy hydry - wciąż odrastają. Likwidacja w jednym miejscu, dzięki wysiłkowi, przede wszystkim dwóch radnych, nie jest trwała. Prawie natychmiast pojawiają się w innym miejscu nowe kramy. Walka z szałasami nie ma końca, a radny Czerniak długo wymieniał: fotobudka, stoiska z lodami, frytki przy Rezydencji, przy ul. Na Śnieżkę, przy Mieszku, Jemiole, garaże blaszaki itp. Najgorsze jest to, że nawet Konserwator Zabytków nie widzi problemu i wydaje zgody, na przykład na namiot przy Astrze…
Karpacz ma prawie wszystko, czego potrzeba, by miasto działało – plany, przepisy, pracowników. Brakuje mu, przede wszystkim wizji oraz woli działania i egzekwowania prawa. Kiedy nikomu się „nie chce chcieć” będzie tak, jak do tej pory. A sesję, gdy uchwał jest mało, też trzeba czymś zapełnić.