wtorek, 10 sierpnia 2021

Karpacz już nie tak bogaty, jak przed rokiem

    Nasze miasto wciąż należy do czołówki  najbogatszych samorządów, według danych za 2020 r.,  w przeliczeniu na głowę mieszkańca. Spadło o sześć pozycji, w porównaniu z rokiem poprzednim, ale zmieściło się w pierwszej dziesiątce. Samorządowe pismo „Wspólnota”, opublikowało wczoraj, na swojej stronie ranking dochodów Jednostek Samorządu Terytorialnego, a Karpacz znalazł się  w nim w grupie „miast innych”.

    Warto  przeczytać ogólne wnioski wyciągnięte  przez autorów podsumowania, Pawła Swianiewicza i Julity Łukomskiej, bo dotyczą one w dużej części również naszego miasta. Wskazują nie tylko na obecne, ale również na przyszłe zagrożenia.  Wytłuszczonym drukiem zaznaczono, że kolejny rok odnotowywany jest wzrost zadłużenia samorządów. Przy jednoczesnym spadku wydatków inwestycyjnych ten wskaźnik to powód do niepokoju i silna przesłanka, że kondycja finansowa JST nie jest tak dobra, jak wynikałoby z samego wzrostu dochodów budżetowych”.

    Sposób ustalenia, które miejsce zajmie gmina  w  rankingu był taki sam, jak w poprzednich latach. Pominięto wpływy z dotacji celowych. Uwzględniono, przede wszystkim dochody własne i otrzymywane subwencje, które najlepiej charakteryzują zamożność gminy. Skorygowano je o  „janosikowe” i skutki zmniejszenia stawek, ulg i zwolnień w podatkach lokalnych.  W ten sposób otrzymane dochody zostały podzielone przez liczbę mieszkańców.

    Karpacz zajął pierwsze miejsce wśród gmin dolnośląskich z dochodem  wynoszącym 7145 zł per capita.  Nawet Bogatynia z worka turoszowskiego  znalazła się dopiero na 18 miejscu z dochodem 5729 zł.  Świeradów Zdrój był 14, a Szklarska Poręba zajęła 26 miejsce. W całym rankingu, w grupie „miast innych” królowała Krynica Morska, a sześć pierwszych pozycji zajęły gminy nadbałtyckie. TUTAJ

    Najbardziej przygnębiające jest jednak to, że tego „bogactwa” w Karpaczu wcale nie widać. Widoczne  jest za to całkowicie zapchane miasto, w którym nie można  poruszać się ani autem, ani piechotą, a codzienne sprawy załatwia się w tłumie i ścisku.  Kiedy równocześnie nieomal każda wolna przestrzeń jest zabudowywana, trzeba sobie w końcu zadać pytanie: dokąd zmierzamy?  Do samozagłady?