Już wolno przyjmować gości w
pensjonatach i hotelach, a od jutra, z ograniczeniami mają prawo otwierać swoje
podwoje restauracje. Równocześnie strona miasta reklamuje dostępne dla turystów atrakcje, wyciąg na Kopę chodzi i tylko
czekać, aż na Śnieżce zrobi się tłoczno.
Położenie u stóp Śnieżki jest atutem, który bez specjalnych zabiegów zapewnia miastu
napływ turystów. Można (i trzeba) podziwiać
pomysłowość gmin z drugiej strony Gór
Kaczawskich, które usiłują rozwinąć u siebie turystykę i zwrócić uwagę
przyjezdnych na piękno okolicy. Na przykład, nieodległe od nas miejscowości z Krainy
Wygasłych Wulkanów zapraszają hasłem: „Jeżeli
Etna jest niedostępna, to Ostrzyca Proboszczowicka zaprasza”. W czasie, gdy
turyści szukają miejsc ciekawych, ale mało uczęszczanych, to te okolice mają
duże szanse stać się pożądaną atrakcją na najbliższe lata. Karpacz, przyzwyczajony, że turyści będą
zawsze, nie musi aż tak się wysilać i wytężać.
Czy rzeczywiście nasze miasto „nie musi”? Czy przypadkiem nie będzie tak, że to już czas przeszły, dokonany?
Może się przecież zdarzyć, że magnes Śnieżki nie wystarczy i turyści powędrują
mniej uczęszczanymi szlakami Parku Narodowego, a zamiast noclegów w zazwyczaj obleganym
kurorcie, wybiorą pobliskie wsie. Po tym sezonie wakacyjnym wszyscy będziemy
znali odpowiedź.
Dzisiaj, w audycji Radia Wrocław
zwrócono na jeszcze jedną rzecz uwagę, na obawy mieszkańców turystycznych
miast przed napływem gości. Można uważać, że są one przesadne, że to
pandemia strachu, a nie realne zagrożenie, ale lekceważyć ich nie wolno. TUTAJ