Radny Czerniak na sierpniowej sesji wypowiedział tytułowe
słowa odnosząc je do zrzucania przez Karpacz do rzeki Łomnicy tzw. ładunków,
czyli zmielonych resztek jedzenia
pochodzących z karpackich restauracji i hoteli. Podkreślał, że nie spełniają
one jakichkolwiek norm i mówił tak: „Co z tego, że jest oczyszczalnia ( w
Mysłakowicach ), jeżeli do Łomnicy dalej płyną ścieki”. Twierdził, że gdyby została zmodernizowana
oczyszczalnia przy ulicy Nadrzecznej w Karpaczu, to problemu by nie było i normy
zanieczyszczeń nie byłyby wielokrotnie
przekraczane. Pytał, dlaczego miasto odstąpiło nagle od realizacji przebudowy obiektu
i co takiego się stało, że wstrzymało zaawansowane prace przygotowawcze mając
wszelkie wymagane prawem pozwolenia.
Wypowiedź radnego odnosiła się do skargi na działalność burmistrza Karpacza w związku z
zaniechaniem rozbudowy karpackiej oczyszczalni, która uporałaby się z
niebezpiecznymi ładunkami. Radni w głosowaniu odrzucili skargę, ale zanim do
tego doszło, wywiązała się długa dyskusja na temat dwóch opinii prawnych. W pierwszej
z nich, zamówionej przez gminę stwierdzono, że skarga jest niezasadna,
natomiast opinia druga, zamówiona przez
radę podkreślała, że jest częściowo zasadna
w sferze nadzoru korporacyjnego.
Radny
Czubak odczytywał dłuższy czas odpowiedź na wnioski skierowane do komisji
budżetu, tłumacząc burmistrza i zarzucając kancelarii prawnej, która wykonała
opinię dla rady zbyt szeroki zakres opinii oraz łamanie przepisów statutu
gminy. Swoje wystąpienie zakończył
dobitnym przekazem: „Skargę należy uznać za niezasadną, gdyż stawiane w niej zarzuty są
całkowicie bezzasadne”.
Temat zatruwania rzeki przez przedsiębiorców z Karpacza i bagatelizowanie
go przez władze miasta jest zbyt poważny, żeby został zakończony na jednej sesji. Nie wystarczy podkreślanie wynegocjowania przez
burmistrza takich samych opłat za ścieki, jak dotychczas. Zwłaszcza teraz, gdy wskutek zatrucia Wisły, wszystkie gminy mają sprawdzić procedury
na wypadek awarii ściekowej TUTAJ. Będą też kontrole oczyszczalni w całym kraju. Czy
w naszym mieście taka „ciągła awaria” to już norma?