poniedziałek, 30 września 2019

Seksizm na sesji, nepotyzm w urzędzie


   Gdyby nie wyjątkowo niesmaczne zakończenie, sesję we wrześniu można by było określić, jako jedną z najkrótszych, spokojnych i bezproblemowych mimo poruszenia kilku ważnych tematów. Wałkowana  przed miesiącem sprawa wypowiedzi   wiceburmistrz miasta, którą radny Pajdzik poczuł się obrażony powróciła z całą siłą, w najgorszym z możliwych wydaniu.

  Kto chce, niech sobie obejrzy końcówkę sesji, żeby zobaczyć, jak się kompromitują przedstawiciele naszych /wybieralnych i z nadania/ władz samorządowych – chociaż, moim zdaniem  nie warto. Początek tego spektaklu nastąpił na tyle dawno, że mało kto był zorientowany, o co chodziło. Obszerne wypowiedzi  obydwu stron niczego nie rozwiązały, podgrzały tylko niepotrzebnie atmosferę i sprowokowały do dalszej eskalacji pieniactwa. Rozkładanie na czynniki pierwsze słowa „podniecenie” albo wychwalanie osiągnięć męża przez żonę ujdzie jeszcze  w rozbawionym zamkniętym towarzyskim gronie, ale tylko tam.

   Proponuję, żeby uczestnicy dyskusji odsłuchali siebie na nagraniach i wyciągnęli wnioski. Na razie zdolnością do refleksji wykazał się jedynie przewodniczący rady miasta. Mówił, że powinien od razu reagować i nie dopuścić do tego rodzaju wynurzeń.  Rzeczywiście, trudno było przewidzieć rozwój wypadków – przez parę chwil można się było poczuć, jak na obradach rady w kadencji 2014 – 2018.

  Najlepiej będzie dla naszego  miasta,  gdy seksizmem  zajmą się organizacje kobiece, a nepotyzmem  służby państwowe.

sobota, 28 września 2019

Jeden prezes zwolniony, drugi zwalnia się sam


     Ciężkie dni przeżywa Karkonoskie Centrum Gospodarki Odpadami w Kostrzycy, do którego nasze miasto wywozi śmieci.  Zarząd Związku Gmin Karkonoskich rozważa  restrukturyzację tej spółki lub ogłoszenie jej upadłości.  To  właśnie informacje o wielomilionowym zadłużeniu KCGO zdominowały sesję sprzed paru dni, a nie dane dotyczące budżetu miasta za pierwsze półrocze.

      W połowie września podwojono opłaty za składowanie śmieci na wysypisku z niecałych 300 zł za tonę do prawie 600 zł. Wkrótce potem opłatę skorygowano  na ok.  400 zł. Ta decyzja spowodowała rezygnację świeżo powołanego prezesa, który stwierdził, że przy mniejszych wpływach  nie będzie mógł efektywnie zarządzać spółką.

     Na pytania radnych w sprawie Kostrzycy odpowiadał burmistrz, próbując łagodzić wydźwięk twardych danych dotyczących finansów spółki trudną sytuacją na globalnym rynku „śmieciowym”. Mówił o chaosie i o tym, że muszą być podjęte działania systemowe na szczeblu krajowym. Nie wiadomo, po co podawał łączną wydajność spalarni w Polsce -  i tak  nikt tego nie zapamiętał, a spalarni  pod Śnieżką chyba nikt nie chce? 

     Zadłużenie spółki ktoś musi spłacić – będą to mieszkańcy okolicznych gmin, w tym Karpacza. Jak już widać, nie unikniemy podwyżek opłat za śmieci i nie uciekniemy też przed ich segregacją.   Obecnie są rozważane w urzędzie różne warianty stawek i jest możliwe, że w pensjonatach i hotelach zostanie wprowadzone rozliczanie na podstawie ilości zużytej wody. O tym, jakie przyjęto rozwiązania  dowiemy się w najbliższych tygodniach.

wtorek, 24 września 2019

Martwe sesje


    "Raz, dwa, bum, bum, bum, mój mikrofon działa, słychać normalnie" powtarzał na początku sesji w sierpniu przewodniczący rady miasta. A potem na ekranie pojawiły się baloniki.  Po przejściowych trudnościach sesja potoczyła się utartym biegiem. Ale w trakcie jej trwania wrócono  do tematu bardzo częstych zakłóceń transmisji obrad.

     W przeddzień nowego posiedzenia rady  wskazane jest przypomnieć, że od prawie roku, od nowej kadencji problemy z odbiorem są  praktycznie na każdej sesji.  Najpierw wydawało się, że to radni mają kłopoty z uruchamianiem mikrofonów. Teraz, kiedy prawie wszyscy, z małymi wyjątkami nauczyli się, jak to działa trudno zrzucać winę na  radnych. Nie wiadomo, czy sprzęt jest kiepski, czy obsługa zawodzi. Może tym razem, ktoś z fachowców sprawę wyjaśni, a kłopoty wreszcie znikną.

    Drugim problemem jest sposób przekazu – wygląda to tak, jakby tylko stół prezydialny i trzy głowy brały udział w obradach. Od czasu do czasu kamera pokazuje pojedyncze twarze radnych, którzy zabierają głos, ale wcale nie widać pozostałych osób. Milczących radnych zastąpiły plansze z nazwiskami.  Cieszy, że władze miasta przypomniały sobie o herbie Karpacza i obficie go wykorzystują na ekranie, zarówno na początku, jak i  w czasie  przerw . Niestety, powoduje to, że sesja jest bez życia, nudna i mdła, jak potrawy bez przypraw.  Nie wiadomo też, ile osób obserwuje sesje, a ile ogląda na bieżąco transmisje online – te dane zrobiły się tajne?

   Szkoda, że zrezygnowano z poprzedniego systemu przekazu – kamera pokazująca całą salę powodowała, że można  było poczuć się uczestnikiem obrad. Brakowało wprawdzie przybliżeń twarzy dyskutantów, ale sesja była pełna życia i emocji. Teraz  zamiast zwrotów akcji serwuje się bezwład i monotonię.

   Jeszcze jeden techniczny problem pojawił się przed miesiącem – komisja budżetu pilnie potrzebuje rzecznika prasowego, który wyręczy przewodniczącego w czytaniu…

piątek, 20 września 2019

Jesteśmy ogromnym trucicielem


     Radny Czerniak  na sierpniowej sesji wypowiedział tytułowe słowa odnosząc je do zrzucania przez Karpacz do rzeki Łomnicy tzw. ładunków, czyli zmielonych resztek  jedzenia pochodzących z karpackich restauracji i hoteli. Podkreślał, że nie spełniają one jakichkolwiek  norm i mówił tak: „Co z tego, że jest oczyszczalnia ( w Mysłakowicach ), jeżeli do Łomnicy dalej płyną ścieki”.  Twierdził, że gdyby została zmodernizowana oczyszczalnia przy ulicy Nadrzecznej w Karpaczu, to problemu by nie było i normy zanieczyszczeń  nie byłyby wielokrotnie przekraczane. Pytał, dlaczego miasto odstąpiło nagle od realizacji przebudowy obiektu i co takiego się stało, że wstrzymało  zaawansowane prace przygotowawcze mając wszelkie wymagane prawem pozwolenia.

      Wypowiedź radnego odnosiła się do  skargi na działalność burmistrza Karpacza w związku z zaniechaniem rozbudowy karpackiej oczyszczalni, która uporałaby się z niebezpiecznymi ładunkami. Radni w głosowaniu odrzucili skargę, ale zanim do tego doszło, wywiązała się długa dyskusja na temat dwóch opinii prawnych. W pierwszej z nich, zamówionej przez gminę  stwierdzono, że skarga jest niezasadna, natomiast opinia druga,  zamówiona przez radę  podkreślała, że jest częściowo zasadna w sferze nadzoru korporacyjnego.

      Radny Czubak odczytywał dłuższy czas odpowiedź na wnioski skierowane do komisji budżetu, tłumacząc burmistrza i zarzucając kancelarii prawnej, która wykonała opinię dla rady zbyt szeroki zakres opinii oraz łamanie przepisów statutu gminy.  Swoje wystąpienie zakończył dobitnym przekazem: „Skargę należy uznać za niezasadną, gdyż stawiane w niej zarzuty są całkowicie bezzasadne”.

     Temat zatruwania rzeki przez  przedsiębiorców z Karpacza i bagatelizowanie go przez władze miasta jest zbyt poważny, żeby został zakończony na jednej sesji.  Nie wystarczy podkreślanie wynegocjowania przez burmistrza takich samych opłat za ścieki, jak dotychczas.  Zwłaszcza teraz, gdy  wskutek zatrucia Wisły,  wszystkie gminy mają sprawdzić procedury na wypadek awarii ściekowej TUTAJ.   Będą też kontrole oczyszczalni w całym kraju. Czy w naszym mieście taka „ciągła awaria” to już norma?
    
   

wtorek, 10 września 2019

Wznoszę pomnik... nie dla siebie, dla wszystkich


      W jednym ze swoich ostatnich wpisów na facebooku  Rafał Gersten przypomniał  niesamowitą   historię Mostu  Stacha. Wzniesioną w głębokim jarze kamienną budowlę, wysoką na kilkanaście metrów  nazwano „mostem mocarza”. W ciągu trzech lat, pracując dzień i noc z okresowymi przerwami na prace rolne jeden człowiek - Jan Stach - udowodnił, że nie ma rzeczy niemożliwych.

    Kronikę życia i pracy Jana Stacha ze  Znamirowic w Małopolsce zawarł w niewielkiej książce  Jacek Turek, sołtys tej wsi.  Na 60 stronach, w prostych słowach opisał zmagania pięćdziesięcioletniego człowieka, któremu powstanie Jeziora Rożnowskiego utrudniło łączność ze światem. Gdy  najbliższy sąsiad zabronił mu korzystać z przejazdu do drogi postanowił, że  wybuduje most nad urwiskiem.  Nikt ze wsi nie chciał mu pomóc, został sam, mając tylko wsparcie własnej rodziny. W opowieści zatytułowanej „Jan Stach twórca największego kamiennego mostu” autor tak scharakteryzował rolnika: „Jan jako młody chłopak nie odróżniał się szczególnie od swych rówieśników. Może za wyjątkiem jednej rzeczy, był uparty i nigdy nie dawał za wygraną. Gdy koledzy załamywali ręce, że czegoś nie da się zrobić, on udowadniał, że się mylą”. To te cechy sprawiły, że, jak głosi napis przy moście na pamiątkowej tablicy: „ własnoręczne… dzień po dniu… miesiąc po miesiącu… kamień po kamieniu… jeden człowiek” dokonał rzeczy nieprawdopodobnej – nie dla siebie, dla wszystkich.

   Bardzo polecam  przeczytanie tej książeczki –  nie dla doznań literackich, ale dlatego, że jej bohater dodaje siły w chwilach zwątpienia… Warto też obejrzeć  film Wytwórni Filmów Dokumentalnych pt. „Wznoszę pomnikTU i krótką turystyczną reklamówkę zachęcającą do obejrzenia mostu TUTAJ.

   Rafał Gersten zostanie zapamiętany  w Karpaczu nie tylko za to, co zrobił w sprawie dworca i kolei, ale również za przenikliwy, twórczy i  wszechstronny umysł. Tak prowadził rozmowę pod wpisem o Moście Stacha:

T.M. - Trzeba było jakiś link podać,
Rafał  G. - Nie miałem śmiałości odbierać innym przyjemności płynącej z podróży do źródeł,
T.M.  - Na telefonie sporo zabawy,
Rafał G. - Jestem starej daty. W podróży wykorzystuję jeno globus, kompas, sekstant i towarzyszącą mi partnerkę niedoli.