wtorek, 13 sierpnia 2019

Jarmark i zagubiony Święty Wawrzyniec


     Przed rokiem patronem Karpacza został Św. Wawrzyniec. Odbyła się wtedy  piękna, podniosła uroczystość  z  godną oprawą. 

     W tym roku, 11 sierpnia stanął w parku przy ul. Mickiewicza rząd jasnych namiotów, a przed nimi ustawiono scenę.  W niektórych namiotach dzieci kolorowały obrazki, w pobliżu kilka pań w podkoszulkach z napisem „wolontariat”  prowadziło loterię fantową. W innych sprzedawano miody, syropy, bransoletki, naszyjniki i tym podobne świecidełka, a nawet obrazki namalowane na liściach. Stało sporo figurek drewnianych, choinek  i szopek na Boże Narodzenie – tylko Świętego Wawrzyńca nigdzie nie można było znaleźć.

    Właściwie nie wiadomo było, co to za impreza. Niektóre namioty opatrzono logiem Karpacza, ale na żadnym nie znalazła się informacja, z jakiej okazji zorganizowano ten festyn. Zabrakło baneru nad namiotami lub nad sceną, nie mówiąc już o  billboardzie. Wyglądało to tak, jakby miasto wstydliwie chowało Św. Wawrzyńca gdzieś na boku.

    Bogata oprawa muzyczno – taneczna przyciągała turystów, ale czy  byli oni w stanie zorientować się, dlaczego odbywają się te występy?  Powstało niejasne wrażenie, że Św. Wawrzyniec z jakiegoś bliżej niewytłumaczalnego powodu popadł w Karpaczu w niełaskę.

   Być może jedna z przyczyn dotyczyła sposobu zorganizowania jarmarku. Napisała o nim jelonka.com w artykule, którego tytuł „Rodzinne  święto Karpacza” również nie kojarzył się ze  Św. Wawrzyńcem TUTAJ. Za to z tekstu wynikało, że pomysłodawcą imprezy był Ryszard Kiełek.

   Aż się prosi, żeby wrócić do źródeł: do wydarzeń, idei i pomysłów  sprzed roku.  Po to, żeby duch Świętego Wawrzyńca nie musiał się tułać po zakamarkach, ani przemykać opłotkami Karpacza. Powinno to być święto miasta, którym szczycą się mieszkańcy i biorą w nim gromadnie udział. Wolontariat w Karpaczu jest bardzo potrzebny, wręcz na wagę złota – wolontariat szczery, prawdziwy, zaangażowany,  nie na pokaz…