Dzisiejsze trzy najnowsze,
kluczowe tytuły na portalu finansowym „Bankier” kreślą czarny scenariusz dla
gospodarki: „Deweloperzy przyhamowali z inwestycjami”, „Zapachniało recesją.
Wall Street najniżej od marca”, „ Banki się kurczą – zatrudnienie niższe niż
przed dekadą”.
Tymi ponurymi prognozami można
by się nie przejmować, bo pojawiają się one od dawna w większych lub mniejszych
dawkach. W rzeczywistości mało kto jest w stanie przewidzieć, kiedy tąpnięcie faktycznie nastąpi. Kiedy jednak poważny portal mówi o tym z bardzo dużą siłą, warto chociaż trochę się zastanowić.
Artykuły informują o sytuacji na
ogólnopolskim i światowym rynku, ale pierwszy z nich można pośrednio odnieść do
naszego miasta. Autor Michał Kisiel podaje, że w skali kraju nastąpił 20 % spadek wydanych pozwoleń na budowę i że rynek
mieszkaniowy po okresie boomu wraca do normalności. Analizuje wyniki działań
sektora deweloperskiego w 2018 r. i w I kwartale 2019 r. TUTAJ.
Z wnioskami zawartymi w artykule można się zgadzać lub je odrzucać, ale trzeba przyznać, że tendencja
spadkowa od ponad roku jest łatwo zauważalna. Na razie nie ma mowy o załamaniu
na rynku mieszkaniowym, raczej o powrocie do pewnej stabilizacji i normy. Dla naszego miasta w sytuacji, kiedy nie wiadomo, jak traktować apartamenty - jako
mieszkania, czy usługi noclegowe - pewna wstrzemięźliwość
inwestorska jest korzystna. Chwila
oddechu i krytyczne spojrzenie na miasto wraz z refleksją, jak Karpacz ma
wyglądać w przyszłości bardzo się
wszystkim przyda.