czwartek, 16 maja 2019

Zanim Karpacz całkiem zbrzydnie


    Już chyba wszyscy w mieście policzyli zyski i straty po ostatniej majówce. Teraz jest chwila oddechu przed wakacjami i czas na odrobinę refleksji.

     Nowiny Jeleniogórskie w numerze 19 z 7 maja 2019 r. zamieściły obszerny artykuł pt. „Tłumy na karkonoskich szlakach”. Autorka Alina Gierak pisała o wciąż rosnącej popularności Karkonoszy, o tłoku na Śnieżce i o tym, że nawet brzydka pogoda nie odstrasza turystów. Przytaczała bulwersującą historię o grupce osób, które w samym sercu Karkonoskiego Parku, w ostoi cietrzewi  urządziły sobie biwak. Rozmawiała z pracownikami Parku, którzy podkreślali, że chronią przyrodę właśnie dla turystów.

     Jeden ze śródtytułów zadawał pytanie „Czy trzeba chronić Śnieżkę?” i w treści przypominał, że są dni, kiedy na Śnieżce przebywa nawet 10 tys. osób. W artykule podano kilka recept, jak chronić Karkonosze przed zadeptaniem. Wymieniono też parę górskich szlaków, którymi wciąż jeszcze można wędrować wśród piękna przyrody, spokoju i ciszy.

    Nie trzeba być amatorem górskich wypraw, żeby  zdawać sobie sprawę, że Park chroni przyrodę również dla nas, Karpaczan. To co się dzieje na Śnieżce, w Parku i wokół niego przekłada się wprost na życie naszego miasta, na liczbę turystów zatrzymujących się u nas. Na ich zadowolenie, chęć ponownego przyjazdu i polecanie urlopu w naszym mieście swoim znajomym.

   Obecność Parku w granicach naszego miasta to wielki plus dla nas – Park działa jak magnes, bo przyciąga turystów. Jest to też zobowiązanie dla Karpacza: miasto musi współgrać z parkiem i tworzyć z nim spójną całość. Tymczasem pokutuje pogląd, że sam park wystarczy, że miasto nie musi się specjalnie wysilać i zabiegać o tereny zielone – jest ich wystarczająco dużo wokół.

   W czasie, kiedy powstają nowe pomysły na zagospodarowanie przestrzenne Karpacza, warto rozpocząć dyskusję nad ilością i jakością zieleni w mieście.  Bez niej Karpacz zwyczajnie zbrzydnie i sam Park może nie wystarczyć, żeby zatrzymać turystów.