Pytanie o przyszłość, tą
najbliższą, stawia się najczęściej na koniec roku, snując plany na rok następny.
Teraz, przed wyborami można zapytać, co nas czeka przez najbliższe pięć
lat. Jeszcze nie znamy oficjalnych kandydatów na radnych i burmistrza, ale
pocztą pantoflową można się tego i owego dowiedzieć. Nie ma programów, nie ma
debat, ale dla każdego interesującego się lokalną polityką jest dość czytelne,
jaką przyszłość nam stworzą „prawie
pewni” kandydaci.
Jutro
w Warszawie rozpoczyna się dwudniowe spotkanie hotelarskie Proptery Forum 2018.
Z tymi obradami związane jest kluczowe
pytanie: „Jak przyciągnąć do miasta hotelowych inwestorów?” oraz drugie, równie
ważne: „ Jaka jest rola samorządów w przyciąganiu nowych inwestorów?” TUTAJ Czytając o tych wspaniałych perspektywach dla rozwoju rynku hotelarskiego w Polsce łatwo
zauważyć, że Karpacz przekroczył już dawno bezpieczną granicę. Miasto nie radzi
sobie nawet teraz z nadmiarem turystów. Gdy zostaną dokończone trwające budowy,
powstaną następne setki „luksusowych noclegowni”. Nietrudno przewidzieć, co będzie, gdy kolejne nowe
tereny pójdą pod zabudowę. To, że
inwestorzy nie mają zamiaru wyhamować, wiemy. To nasi radni i burmistrz muszą
postawić im granice.
W Gazecie Wrocławskiej umieszczono
niedawno ranking siedemnastu miejscowości Dolnego Śląska, które najchętniej
odwiedzają turyści. Zestawienie zrobiono na podstawie udzielonych noclegów w 2017 r.
Listę zamyka Lądek Zdrój, a na samym szczycie jest Wrocław z ponad 1 mln
udzielonych noclegów. Na drugim miejscu znalazł się Karpacz z ponad 350
tysiącami noclegów. Na podium stanęła jeszcze Szklarska Poręba, ale już z dużo
gorszymi od Karpacza wynikami. POLECAM Jeżeli weźmie się pod uwagę wielkość miasta i ilość
mieszkańców, to staje się jasne, że
Karpacz jest na pierwszym miejscu, a Wrocław dopiero drugi.
Ilu jeszcze można ulokować w mieście turystów, zanim przekroczy się
próg wytrzymałości mieszkańców? Odpowiedź na to pytanie będzie rozstrzygała
o wyniku tych wyborów.