piątek, 25 maja 2018

Rozbrajanie bomby - wyjedźmy do Kostrzycy


     Głównym tematem sesji  w maju miała być sprawa budowy spalarni/elektrowni w Kostrzycy pod hasłem „czy jest ona szansą, czy zagrożeniem dla regionu”.  Nie stała się nim jednak:  materia była ryzykowna,  niejasna i pełna wzajemnych sprzeczności.  Osoby obecne na sali głos zabierały z ociąganiem, jakby temat mocno im ciążył,  rozmowa zwyczajnie się nie kleiła i wyjątkowo niemrawo upływały minuty. 

   O elektrowni nikt już nic nie mówił, za to prezes spółki Green Energy Power  i prezes Karkonoskiego Centrum Zarządzania Odpadami  wyraźnie stwierdzili, że nie będzie w tym miejscu  spalarni tylko wytwarzanie pelletu, który jest paliwem alternatywnym. Odpady mają być selekcjonowane, mechanicznie przerabiane i sprzedawane dalej. 

    Tymczasem zaproszony na sesję Piotr Nyc reprezentujący interesy mieszkańców Kostrzycy mówił coś wręcz przeciwnego. Twierdził, że w Karcie Informacyjnej Przedsięwzięcia jest dozwolone spalanie i przeczytał stosowny fragment. Prezes Lewandowicz zarzucił mu konfabulację.

   Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że nie pozwolono Piotrowi Nycowi na prezentację swojego stanowiska. Pan Nyc twierdził, że rozmawiał o tym telefonicznie z Przewodniczącą Rady, ale ona sobie tego nie przypominała. Powiedziała  m.in.  „jeżeli nie będzie tej spalarni, to o co chodzi z tą prezentacją?”  Nie wiadomo też, dlaczego radni nie złożyli i nie przegłosowali wniosku o zgodę na wystąpienie, a przecież mieli taką możliwość. Temat był zbyt nudny, czy zabrakło refleksu?

   W rezultacie, mało kto był w stanie zorientować się, o co chodzi w całej sprawie. Powstał szum informacyjny: raz zagłębiano się zbyt mocno temat, a wkrótce potem podawano ogólniki i komunały. Prezes Lewandowicz z wysypiska w Kostrzycy pouczał wyniośle osoby zadające pytania, zanim łaskawie udzielił odpowiedzi, Burmistrz zasypał problem nadmiarem słów, a radny Tomasz Dobiecki w kaznodziejskiej mowie sprowadził sprawę wyłącznie do opłat za śmieci.

    Pomysł z sesją wyjazdową, a na koniec z wyjazdem komisji Rady Miejskiej na wysypisko śmieci wyglądał jak ucieczka.  Wydawał się naprędce skleconym planem, żeby umknąć przed drażliwym tematem i nie siać niepokoju wśród mieszkańców.  A tam, w Kostrzycy nie będzie kamer i widowni  - niebezpieczeństwo zostanie zażegnane.

    O tym, czy w Karkonoszach szykowana jest bomba ekologiczna, czy nie, trzeba rozmawiać i dyskutować z ludźmi, a nie wiać, gdzie pieprz rośnie. Na razie wiadomo, że coś w tej sprawie śmierdzi. I nie są to tylko śmieci.