wtorek, 15 maja 2018

Karpacz i Zieleniec

  Na majówkę, po półrocznej przerwie  zaczął działać wyciąg na Kopę.  Oblężony był niemiłosiernie,  mimo narzekań na wysokie ceny biletów. Położony niżej Winterpol, popularnie zwany „Sobiesiakiem” popadł w zapomnienie. Zima się skończyła, a z nią sens jego istnienia. Dopiero bardzo późną jesienią początkujący narciarze przypomną sobie o nim.

    Nie zapomniała o wyciągu Winterpol telewizja publiczna nadając niedawno reportaż, ale nie z Karpacza, tylko z Zieleńca. Kto go nie widział – polecam ( TUTAJ ).  Mimo że nie ma w nim historii powstania wyciągu w Karpaczu, to jest pewna analogia. Obydwa wyciągi, najpierw ten w Zieleńcu, a potem w Karpaczu, powstawały w otoczce skandalu związanego z aferą hazardową, brakiem zezwoleń i innych naruszeń prawa ( o TU ). Przytłumił on opowieści o super nowoczesnych inwestycjach  z podgrzewanymi kanapami i tede i tepe oraz o tym, jak dobrze będą służyć turystom. 

    Od tamtych wydarzeń minęło  prawie 10 lat. Już wtedy krążyły opowieści, że wyciągi to tylko początek i przykrywka, że potem będą budowane kompleksy hotelowe.  Zwolennicy wyciągów zaliczali te doniesienia do kategorii teorii spiskowych. Dzisiaj już wiadomo, że takie przypuszczeniaprzynajmniej w Zieleńcu, okazały się prawdą. Apartamentowiec na około 1000 miejsc jest w fazie robót ziemnych, a burmistrz Dusznik Zdroju administrujący Zieleńcem, wszelkie krytyczne uwagi odnoszące się do budowy zbywa śmiechem.

   Czy Karpacz będzie następny w kolejce, po Zieleńcu?  Skoro w Zieleńcu  zły sen „najpierw budujemy wyciąg, a potem stawiamy apartamentowce i na nich zarabiamy” właśnie się spełnia, to czemu w Karpaczu miałoby być inaczej? Telewizyjny program nie przynosi odpowiedzi na te pytania, jednak wystarczy tylko przymknąć oczy, zmienić nazwę  Zieleniec i mamy Karpacz, jak żywy.