Gorący
okres przedwyborczy robi się coraz gorętszy. Kampanii oficjalnie nie wolno
prowadzić, bo nie ogłoszono terminu wyborów. Konkretna data pojawi się dopiero
za dwa miesiące. Mało kto z przyszłych kandydatów tym się przejmuje, raczej próbuje na różny sposób zapisać się w pamięci wyborców. Same wybory samorządowe
odbędą się, jak już wielokrotnie podawano, na przełomie października i
listopada.
Przed tygodniem ogłoszono nowy
projekt rozporządzenia Ministerstwa Finansów, w którym przewidziano niewielką
podwyżkę wydatków na kampanię wyborczą. W gminach takich jak nasze miasto,
każdy komitet wyborczy będzie mógł
przeznaczyć 1064 zł na mandat jednego radnego. Cztery lata temu było to 1000
zł. Oznacza to mniej więcej tyle, że
komitet złożony, na przykład z trzech potencjalnych radnych będzie dysponował budżetem
ponad 3 tys. zł. Najłatwiejsze będzie
finansowanie kampanii w komitecie jednoosobowym. Wtedy limit środków może wystarczyć, zwłaszcza przy dużym
zaangażowaniu kandydata i osobistym odwiedzaniu wyborców. W Karpaczu już zdarzali się radni, którzy
swoją kampanię prowadzili praktycznie bez kosztów z dużym sukcesem.
Znacznie gorzej sytuacja wygląda w
komitetach, które będą wystawiać kandydata na burmistrza. Od lat wiadomo, że
przyznawane limity są niewystarczające i wielu kandydatów balansuje na granicy prawa lub próbuje
je obchodzić.
Jak ostatecznie będą wyglądały dopuszczone prawem wydatki, okaże się
wkrótce. Już teraz widać po przedstawionym projekcie, że na znaczące zmiany się nie zanosi. Nie jest wcale jasne, co lepsze: czy
organizowanie okazałej kampanii, którą trudno będzie sfinansować i rozliczyć,
czy całkowity brak wydatków. Obydwie sytuacje źle się kojarzą.
Była kiedyś wesoła piosenka o
ryżu. Zbyt abstrakcyjna i zbyt sugestywna, dlatego w PRL-u istniał na nią
zapis. Miała za to uniwersalny refren, który dzisiaj brzmi jak dobra podpowiedź i
ostrzeżenie dla każdego chętnego do rady, który chciałby trochę przyoszczędzić:
"…. to się może przydać, to się jeszcze kiedyś może przydać,
lepiej teraz trochę
wydać, niż w przyszłości mieć trudności…”