środa, 14 marca 2018

Wyborczy przednówek



     Z biedą i posuchą kojarzył się niegdyś okres, który mamy w tej chwili. Łatwo można go przenieść na obecny, wyborczy sezon. Kandydatów  na radnych i burmistrza jeszcze nie ma, na razie prawie nikt się nie wychyla i nie zdradza swoich zamiarów słusznie uważając, że byłoby to przedwczesne. Jednak uważny obserwator dostrzeże pierwsze przymiarki i pogłoski – to znak, że powoli nadciąga wyborcza burza.

      Jednym ze zwiastunów nadchodzącej kampanii są pojawiające się tu  i tam dobre rady, jak  przejść zwycięsko przez trudny okres. Szczególnie polecam rozmowę Andrzeja Gniadkowskiego z Sergiuszem Trzeciakiem zamieszczoną we „Wspólnocie” pt. Wyborcę łatwiej zmobilizować niż zdobyć. ( TUTAJ). Autor książki  Drzewo kampanii wyborczej czyli jak wygrać wybory, ciekawie opowiada o pułapkach,  które czyhają na kandydatów.

     Do jednego z podstawowych błędów, jakie popełniają kandydaci startujący w wyborach ponownie, zalicza S. Trzeciak, brak analizy poprzedniej kampanii.  Mocno też odradza oparcie się w małych okręgach wyłącznie na własnej pracy kandydata i wierze w to, że można wygrać wybory samemu. Mówi, że kandydatom brakuje dystansu do siebie i że warto posiadać zewnętrznego doradcę.  Nie jest on uwikłany w wewnętrzne rozgrywki i nie ma interesu w przedstawianiu w określony sposób sytuacji, jak  to się zdarza  wewnętrznym doradcom. 

      Bardzo ważne, zdaniem rozmówcy,  jest zastanowienie się przyszłego kandydata nad odpowiedzią na kluczowe pytania: Dlaczego kandyduję? Jakie cele chcę osiągnąć? Ilu głosów potrzebuję? Kim są moi wyborcy i jakie mają potrzeby? Podkreśla też wagę komunikacji z wyborcami i umiejętność przedstawienia własnych, dotychczasowych  dokonań. Nie wystarczy się napracować, trzeba jeszcze umieć przekazać wyborcom, co się zrobiło.

     Z wywiadu można wyciągnąć wiele wniosków, ale jeden jest najważniejszy: Jeżeli kandydat nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, po co startuje w wyborach i zbyt długo zastanawia się nad odpowiedzią, to nie warto na niego stawiać. Czym się kończy sama chęć bycia radnym i zdobycie stanowiska burmistrza głównie dla podniesienia własnej wartości, oglądamy na żywo w Karpaczu już czwarty rok. Tym  razem trzeba się gruntowniej przyjrzeć przyszłym kandydatom.