Z biedą i posuchą kojarzył się niegdyś okres,
który mamy w tej chwili. Łatwo można go przenieść na obecny, wyborczy sezon.
Kandydatów na radnych i burmistrza
jeszcze nie ma, na razie prawie nikt się nie wychyla i nie zdradza swoich
zamiarów słusznie uważając, że byłoby to przedwczesne. Jednak uważny obserwator
dostrzeże pierwsze przymiarki i pogłoski – to znak, że powoli nadciąga wyborcza
burza.
Jednym ze zwiastunów nadchodzącej kampanii
są pojawiające się tu i tam dobre rady,
jak przejść zwycięsko przez trudny okres.
Szczególnie polecam rozmowę Andrzeja Gniadkowskiego z Sergiuszem Trzeciakiem
zamieszczoną we „Wspólnocie” pt. Wyborcę
łatwiej zmobilizować niż zdobyć. ( TUTAJ). Autor książki Drzewo
kampanii wyborczej czyli jak wygrać wybory, ciekawie opowiada o pułapkach, które czyhają na kandydatów.
Do jednego z podstawowych błędów, jakie
popełniają kandydaci startujący w wyborach ponownie, zalicza S. Trzeciak, brak
analizy poprzedniej kampanii. Mocno też
odradza oparcie się w małych okręgach wyłącznie na własnej pracy kandydata i
wierze w to, że można wygrać wybory samemu.
Mówi, że kandydatom brakuje dystansu
do siebie i że warto posiadać zewnętrznego doradcę. Nie jest on uwikłany w wewnętrzne rozgrywki i
nie ma interesu w przedstawianiu w określony sposób sytuacji, jak to się zdarza wewnętrznym doradcom.
Bardzo
ważne, zdaniem rozmówcy, jest
zastanowienie się przyszłego kandydata nad odpowiedzią na kluczowe pytania:
Dlaczego kandyduję? Jakie cele chcę osiągnąć? Ilu głosów potrzebuję? Kim są moi
wyborcy i jakie mają potrzeby? Podkreśla też wagę komunikacji z wyborcami i
umiejętność przedstawienia własnych, dotychczasowych dokonań. Nie wystarczy się napracować, trzeba
jeszcze umieć przekazać wyborcom, co się zrobiło.