"To był pozew z miłości do gór” –
tak powiedział Bogdan Achimescu turysta
z Krakowa, wygrywając z Zakopanem proces
o opłatę miejscową. Naczelny Sąd
Administracyjny podtrzymał 15 marca br.
decyzję Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie. Sąd stwierdził, że
uchwała miasta jest nieważna, bo nie
uwzględniła smogu w Zakopanem.
Istotne w tym wyroku było ustne
uzasadnienie sędziego, który powiedział, że „Zakopane, uchwalając uchwałę ws. opłat miejscowych w 2008 roku, nie
dysponowało aktualnymi danymi dotyczącymi jakości powietrza. Tym samym,
uchwalając uchwałę, nie spełniono podstawy prawnej, wykazania, czy gmina miała
prawo takie opłaty nałożyć, czy nie”.
Turystę z Krakowa, w walce o czyste
powietrze Zakopanego wsparły organizacje ekologiczne, które zebrały kilka tysięcy
podpisów poparcia. Wyrok NSA oznacza, na przykład, że każdy, kto ma dowód na wniesienie opłaty miejscowej na podstawie uchwały
z 2008 r., może się starać o jej zwrot.
Zakopane chwytało się różnych
kruczków prawnych, żeby nie dopuścić do podważenia uchwały. W tej chwili ma już nową uchwałę, do której
sąd się nie odnosił i uważa, że wyrok ma znaczenie historyczne, a opłata dalej będzie
pobierana. Bogdan Achimescu określił te działania jako żonglerkę prawną.
Trzyletnia batalia turysty
przed sądami przyniosła dodatkowy efekt: Władze Zakopanego podjęły rzeczywistą
walkę ze smogiem. Szeroka akcja informacyjna, bonifikaty dla pojazdów ekologicznych i domów, gdzie wymieniono
paleniska to tylko część podejmowanych działań. Oprócz tego, kara nałożona na
miasto za brudne powietrze przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, chociaż
symboliczna, nadszarpnęła mocno wizerunek
Zakopanego. W ubiegłym roku, po antysmogowych zmaganiach, w stolicy Tatr odnotowano
wreszcie najczystsze powietrze ze wszystkich przebadanych w Małopolsce miast.
A w Karpaczu? W naszym mieście smog jest,
a równocześnie go nie ma. W powietrzu czuć smród, badania wykazują że smog jest,
ale akcji informacyjnych o szkodliwości palenia byle czym, nie ma żadnych. Władze miasta twierdzą, że mamy czyste
powietrze, jednak musi być coś na
rzeczy, skoro dofinansowują wymianę
pieców.
Szykuje się nam w najbliższej
przyszłości dodatkowe zagrożenie, jakim będzie uruchomienie zakładu - przetwórni odpadów w Kostrzycy. Na sesji
w lutym burmistrz mówił o korzyściach płynących z niskiej opłaty za śmieci, ale
o zagrożeniu zdrowia mieszkańców i turystów nawet nie wspomniał.
Jak długo jeszcze będzie trwała ta strusia
polityka i udawanie, że nie ma sprawy?