Polecam
( bardzo! ) artykuł zamieszczony w portalu samorządowym Wspólnota napisanym przez Sławomira
Brodzińskiego. KLIK Autor ma bogate doświadczenie samorządowe
dlatego, że długi czas był radnym i przewodniczącym rady miejskiej Będzina.
Przedstawia niewesołe wnioski o kondycji radnych we współczesnym samorządzie
i twierdzi, że ich pozycja słabnie z kadencji na kadencję.
Alarmuje, że radni wybrani w
wyborach powszechnych są w dużo gorszej sytuacji niż urzędnicy i sami, na
własne życzenie stają się tylko „załatwiaczami spraw”. Zamiast odgrywać aktywną
rolę w samorządzie, powodują, że ich rola w decyzjach podejmowanych w gminie
staje się marginalna. Nie chcą i nie potrafią współrządzić samorządami, a ich
praca ogranicza się do rozwiązywania drobnych kłopotów mieszkańców i do
pobierania diety.
Przyczynę tego stanu upatruje w braku
szkoleń dla radnych tuż po wyborach i niechęci części radnych do uczenia się,
jak działa samorząd. Wini słabych przewodniczących rady, którzy obawiają się,
że kompetentni radni mogą zagrozić ich pozycji. Dlatego nie planują szkoleń
radnych, bo po co mają wiedzieć więcej… mogą wtedy zagrozić nawet pozycji wybieralnego
burmistrza, mimo że ten ma do dyspozycji sztab urzędników wraz z radcą prawnym.
Obraz radnych w podsumowaniu przedstawia
się nieciekawie. Im się po prostu nie chce poznawać nawet tak podstawowych dokumentów, jak ustawa
samorządowa, statut gminy i regulamin pracy rady. Większość radnych ma małe poczucie
odpowiedzialności, gdy chodzi o wypełnianie mandatu radnego i niewiele wymaga
od siebie.
Przytaczam tę opinię nie po to, żeby pastwić
się nad sporą częścią rady w Karpaczu. Nie
po to też, żebyśmy wybierali super wykształconych radnych, po niezliczonych
kursach. Najważniejsze jest, żeby za kilka miesięcy wybrać radnych zainteresowanych
sprawami miasta, takich, którzy chcą i potrafią się uczyć nowych obowiązków. Po co nam radni, których „praca” to tylko bierne uczestnictwo
w komisjach i raz w miesiącu na sesji. Nie stać nas na taką rozrzutność!