Wczoraj podano do wiadomości (
patrz: jelonka.com ), że Szklarska
Poręba znalazła się na trzecim miejscu wśród miast o najczystszym powietrzu w
Polsce. Wyprzedziły ją tylko miasta nadmorskie: Gdynia i Sopot. Wyniki opublikowano za 2016 r. dla miejscowości, które miały
stałe stacje pomiarowe. Podano zawartość pyłu PM 10 i rakotwórczego benzo(a)pirenu.
W badanym okresie nie zanotowano w Szklarskiej Porębie ani razu przekroczenia
norm powietrza ( według Wojewódzkiego Ośrodka Ochrony Środowiska ).
Burmistrz Szklarskiej Poręby bardzo się z
tego cieszy. Jego zdaniem tak wysokie, zaszczytne miejsce to rezultat długofalowej
polityki samorządowej. Dzięki niej w mieście jest mało pieców stałopalnych, bo
wprowadzano od dawna ulgi na wymianę źródeł ogrzewania.
W Karpaczu, według zapewnień
burmistrza, też mamy czyste powietrze. Mały kłopot polega na tym, że nasze
miasto nie ma stałej stacji pomiarowej.
Można więc powątpiewać w prawdziwość tych danych. Zwłaszcza, gdy wyniki
zbiera się z bardzo dużego obszaru, na którym Karpacz jest jedną z wielu
miejscowości.
Musi być jednak jakiś problem z czystym
powietrzem, skoro miasto finansuje wymianę pieców, a na 2018 r. zbiera deklaracje, żeby określić
zapotrzebowanie na nowe kotły c.o. Wynika z tego, że idziemy w ślady lepszych od
nas, że bierzemy przykład ze Szklarskiej Poręby.
A na razie sytuacja wygląda tak: Szklarska jest bez smogu i Karpacz jest
bez smogu. W Szklarskiej go nie ma, bo
tak mówią badania. W Karpaczu go brak, bo nikt takich badań nie prowadzi. Po
prostu groteska.