Sesja z 28 grudnia 2017 r. zapisze się w
historii Karpacza na zawsze. Dziewięciu
radnych postanowiło otworzyć puszkę Pandory i poddać się przyjezdnym
bogaczom. A podnosząc ręce do
góry potraktowali mieszkańców jak zbędny balast, taką nikomu niepotrzebną
„wkładkę mięsną”.
Przebieg 45 sesji rady miejskiej od samego początku świadczył o
tym, że stawka jest wysoka. Stan
nerwowości burmistrza i przewodniczącej rady sięgał momentami zenitu. Kto chce, może się przekonać na własne
oczy na serwisie YouTube. Przez pierwszych czterdzieści minut trwania
posiedzenia nie można było ustalić porządku obrad. Nie wiadomo było, który z
trzech projektów uchwał dotyczących studium, będzie głosowany.
Z chaosu i zamieszania wyłonił się w końcu osobliwy projekt uchwały o symbolu 420A. Jak się okazało, urodził się
dopiero 21 grudnia, tuż przed Bożym Narodzeniem. Mało kto o nim wcześniej słyszał, bo nie był
prezentowany w komisjach. Nie pozwolono
też na przedyskutowanie go na sesji – tutaj wyjątkowo zdecydowanie zachował się
Tomasz Dobiecki.
Przebieg sesji z zastosowaniem metody „na
rympał” bardzo przypominał głosowanie w październiku nad zmianą planu dla
pewnego ważnego przedsiębiorcy. Skoro wtedy luźne traktowanie przepisów
przeszło, to i teraz przejdzie, a co?
Burmistrz powinien być zadowolony wyników – upiekł dwie pieczenie na
jednym ogniu. Otwarcie studium przegłosowano po jego myśli i nikt nie przejął się skokowo rosnącym zadłużeniem
miasta. Uchwałę budżetową przyjęto bezproblemowo, a to, że komisje nie
wydały opinii w terminie, po prostu zbagatelizowano. A jednak burmistrz do końca sesji był spięty i nerwowy – ciekawe,
dlaczego?
Ciekawe było też zachowanie
radnych: Czego się tak bardzo bali, gdy głosowali za otwarciem studium? Utraty
względów u burmistrza? Tego, że nie spojrzy na nich przychylnym okiem? Że
pominie, nie zauważy, nie nagrodzi? Skąd się u nich wziął tak wysoki poziom
lęku?
Najlepiej było widać ten strach u przewodniczącej rady – składała publiczną
samokrytykę, że dotychczas nie brała pod uwagę całości miasta, że myślała tylko
o okręgu, w którym została wybrana. To kajanie się i bicie w piersi
przypominało do złudzenia czasy komuny…
Do
zapamiętania
Za otwarciem wolnej drogi do dalszej zabudowy
przeinwestowanego miasta i tym samym działania
na szkodę mieszkańców głosowali: Mirosław Czubak, Antoni Cyganek, Tomasz
Dobiecki, Filip Godyń, Andrzej
Olszewski, Irena Seweryn, Tomasz Stanek, Ewa Walczak i Wojciech Wesołowski.
Na sesji nie pojawił się Tobiasz
Frytz – z pewnością miał ważny powód.