czwartek, 31 sierpnia 2017

Karpacz powoli wymiera?



       Dane Głównego Urzędu Statystycznego przyniosły w sierpniu niewesołe wieści dla Karpacza. Najpierw, na początku miesiąca okazało się, że Karpaczan ubywa, a teraz przyszła wiadomość,  że będzie ich w przyszłości jeszcze mniej. Dzisiaj portale samorządowe zdominowała wiadomość o niepokojących perspektywach rozwojowych dla większości gmin w Polsce.

       Ukazało się świeże opracowanie przygotowane przez Departament Badań Demograficznych i Rynku Pracy zatytułowane „ Prognoza ludności gmin na lata 2017 -2030”. Wynika z niej, że na prawie 2,5 tys. gmin w Polsce spadek ludności będzie dotyczył aż 1665 samorządów, wśród nich Karpacza.  Największy ubytek prognozowany jest na tzw. ścianie wschodniej i na Helu. Pocieszać się możemy tym, że Karpacz nie jest wymieniany wśród miejscowości o najbardziej drastycznym spadku. Nie  jest też, niestety, wymieniany wśród gmin,  których liczba mieszkańców wzrośnie. Do takich  zaliczono miejscowości położone wokół dużych aglomeracji. Dobrym przykładem jest stolica Wielkopolski, którą w 2016 r. opuściło najwięcej mieszkańców w całej Polsce – aż 2 tysiące. Po bliższym przyjrzeniu się sprawie okazuje się, że mieszkańcy Poznania wcale nie żegnają się z miastem na zawsze tylko przeprowadzają się do pobliskich gmin.  To dlatego rozrosną się podpoznańskie Komorniki, Dopiewo i Rokietnica. Gdyby przyłączyć te gminy do Poznania, to sytuacja demograficzna miasta odmieniłaby się całkowicie. Być może w przyszłości tak się stanie.

        A jak jest na Dolnym Śląsku? Podobne zjawisko  jak w Wielkopolsce, czyli zwiększenie liczby mieszkańców wystąpi wokół Wrocławia i w zagłębiu miedziowym.  Natomiast prawie cały południowy pas  dolnośląskich gmin skazany jest na powolną destrukcję związaną z ubytkiem ludności. Jest wśród nich wiele miejscowości turystycznych. Następuje ciekawy paradoks: turystów przybywa, a mieszkańców jest coraz mniej.

      Czy przyszłość Karpacza będzie taka, jak w upiornym,  koszmarnym śnie? Na przykład: Miasto będzie zarządzane przez władze, sterowane przez paru najbardziej majętnych deweloperów. Mieszkańcy wyprowadzą się gdzieś daleko, daleko, a na obrzeżach staną białe kampery. Zasiedlą je  sprzątaczki, kucharze, ogrodnicy i konserwatorzy potrzebni do obsługi turystów. Przyjadą na sezon urlopowy z różnych stron, żeby sobie trochę dorobić.

       Pożyjemy, zobaczymy – zostało tylko 13 lat.

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Miejscowy, grillowy, gipsowy, a może jednak podatek turystyczny?



       Polecam ciekawy wywiad z burmistrzem Muszyny, który ukazał się we Wspólnocie ( TUTAJ ).  Muszyna jest miasteczkiem o porównywalnej z Karpaczem liczbie mieszkańców, chociaż leży w Beskidach i od Karpacza dzieli ją ponad pięćset kilometrów. Posiada też status uzdrowiska i znane w całym kraju wody mineralne.

      Wywiad przeprowadzono już po wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie, który nakazał miastu Zakopane zwrot niesłusznie pobranej opłaty miejscowej od jednego z turystów.  Podstawą decyzji o zwrocie było zbyt wysokie, przekraczające normy, zanieczyszczenie powietrza w mieście. Burmistrz Muszyny  krytykuje nie sam fakt pobierania opłaty miejscowej, ale jej konstrukcję.

     Twierdzi, że opłata w obecnym kształcie będzie prowadziła do dalszych procesów sądowych, które niepotrzebnie   obciążą budżet samorządów. Proponuje skorzystać z przykładów miast turystycznych w innych państwach i przekształcić opłatę miejscową i klimatyczną w podatek. Nowo skonstruowany podatek turystyczny powinien mieć zakreślone ogólne cele, na które będzie przeznaczany. Najlepiej gdyby dotyczyły one wydatków związanych bezpośrednio z obsługą wczasowiczów. Na przykład, na utrzymanie terenów rekreacyjnych, organizowanie imprez kulturalnych, itp. Przyjeżdżający na wypoczynek  goście otrzymywaliby informację,  na co przeznaczane są  ich pieniądze zasilające budżet miasta.

       Wywiad porusza szereg wątków związanych z opłatami pobieranymi od turystów. Przypomniana została organizacja pomiarów czystości powietrza w gminach takich jak Muszyna, Karpacz i Zakopane. Otóż w 2012 roku cały kraj został podzielony na strefy, których jest obecnie 46. Obszar jednej strefy, dla której dokonuje się pomiarów, obejmuje nawet kilkaset miejscowości. To znaczy, że w całej strefie powietrze może uchodzić za czyste, gdy tymczasem w konkretnej miejscowości ( na przykład w Karpaczu ) normy czystości mogą być grubo poniżej dopuszczalnych. Dlatego powinna nastąpić zmiana przepisów na takie, które będą nakładały obowiązek badania czystości powietrza w każdej miejscowości.

       Zanim postulaty zamienią się w konkretne rozwiązania upłynie z pewnością dużo czasu.  To nie znaczy, że trzeba czekać z założonymi rękami i mówić, że nic się nie da zrobić, albo że powietrze jest czyste. Burmistrz Muszyny już zainstalował w mieście system czujników monitorujących stan powietrza. A  co dzieje się w tej sprawie w Karpaczu? Na razie zbierane są zgłoszenia o wymianie pieców wraz z możliwością dopłaty.  Dobre i to. Tylko czy to wystarczy?

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Sesja i komisje - nie jesteśmy bezradni



      Bardzo na czasie pojawił się we Wspólnocie  ( TUTAJ ) artykuł Sergiusza Muszyńskiego o prawach mieszkańców na sesjach Rady Miejskiej i posiedzeniach Komisji. Przypomina on  o uprawnieniach, jakie mają mieszkańcy i o możliwościach  wpływania dzięki nim na pracę radnych. 

     Raptem dwa tygodnie pozostały do pierwszej po wakacjach sesji, poświęconej w części inwazji deweloperskiej.  Palący temat, wałkowany już od wielu miesięcy na sesjach i wszystkich spotkaniach z mieszkańcami „zainauguruje” ostatni rok działalności TEJ rady. Nie ma co się więcej pastwić nad jej składem i pracą. Każdy, kto przyglądał się obradom wie doskonale, jak było.  

     Niewykluczone, że w najbliższym czasie przynajmniej część radnych będzie próbowała poprawić swój wizerunek i zatrzeć złe wrażenie po trzech minionych latach.  Proszę bardzo, niech się starają, a my mieszkańcy poobserwujemy, czy opłaca się stawiać na nich  jeszcze raz.  Możemy też i powinniśmy od nich wreszcie wymagać i zmusić ich do pracy, bo części z nich na bezprzykładnym nieróbstwie  mijały godziny, miesiące i lata. Jak to zrobić? Częściową odpowiedź zawiera wyżej wspomniany artykuł. Cytuje przepisy, paragrafy i podaje przykłady. Wynika z nich,  że mamy sporo możliwości do kontrolowania pracy radnych, uzyskiwania informacji o ich pracy i o decyzjach podejmowanych przez burmistrza.

    Już od dłuższego czasu widać, że  Karpaczanie aktywizują się i organizują  nie dając się zepchnąć na margines w wielu ważnych dla nich sprawach. To już nie są tylko pytania  o dziurę w drodze przed czyimś domem.  Dotyczą często spraw szerszych, związanych z całością miasta i z  jego przyszłością.  Akceptacja dla powołania komisji doraźnej do spraw gospodarki przestrzennej i duża grupa osób deklarujących chęć współpracy z tą komisją jest tego najlepszym przykładem. Dlatego taki skrót wiedzy "jak korzystać z przysługujących mieszkańcom praw" i jak zmusić przez to samorząd do respektowania woli mieszkańców jest nie do przecenienia.

wtorek, 15 sierpnia 2017

Nagły zwrot i po przetargu



          Na stronie miasta, z datą 8 sierpnia 2017 r. ukazała się informacja podpisana przez burmistrza, że unieważnia przetarg dotyczący działki o powierzchni prawie 3 tys.m2, położonej przy ul. T. Kościuszki. Jak wynika z pisma, przyczyną był błąd formalny w publikacji wykazu i ogłoszenia o przetargu. Może nie należałoby się temu dziwić, gdyby nie brzydko pachnąca otoczka, która towarzyszyła całej sprawie. 

        Na sesji tuż przed wakacjami wałkowano sprawę sprzedaży tej działki. Był nawet apel do burmistrza i prośba o wycofanie się ze sprzedaży. Przeciwnicy transakcji stanowili jednak  mniejszość i  rada wyraziła zgodę na  upłynnienie gruntu. A potem  nie odbyły się w lipcu dwie sesje nadzwyczajne, które miały być poświęcone tej sprawie. Pojawiło się na nich zbyt mało radnych i wskutek braku kworum nie podjęto próby zmiany uchwały.  

         Tak więc 28 lipca odbył się wspomniany przetarg. Wygrała go firma deweloperska z Jeleniej Góry i stało się jasne, że kolejne apartamentowce pojawią się w miejscu gdzie rośnie las, a nie ma drogi i wszelkich cywilizacyjnych udogodnień typu woda, prąd i kanalizacja. Miasto będzie musiało ponieść spore koszty,  żeby doprowadzić instalacje i kanalizację. W dodatku pojawiły się pogłoski, że sąsiednią działkę kupił ten sam deweloper, a  przetarg nie przebiegał prawidłowo. Ale w tym wszystkim najbardziej uderzający był fakt, że burmistrz sprzedaje działkę deweloperom, a przecież niedawno gorąco się zarzekał, że chroni miasto przed takimi inwestycjami.
 
          A potem,  po nieudanych sesjach, na przełomie lipca i sierpnia odbyły się znacznie bardziej udane spotkania z gestorami turystyki i mieszkańcami. To na drugim z nich, ku ogólnemu zaskoczeniu okazało się, że sprzedaży jednak nie będzie. Dobrze, że ktoś pomyślał i udało się znaleźć błąd w obwieszczeniu. Dzięki temu fala narastającego oburzenia na politykę przestrzenną w mieście została chwilowo powstrzymana. Burmistrz uratował twarz i nie będzie musiał gęsto się tłumaczyć z podjętych decyzji. Na razie rozsądek i przedwyborcze kalkulacje zwyciężyły. Nie wiadomo tylko, na jak długo.

        Przy okazji tej historii wrócił temat udziału radnych w komisjach przetargowych. Czy wycofanie ich obecności   było rzeczywiście dobrym pomysłem?