Niekończący się wysyp rankingów
przyniósł Karpaczowi następne laury. Nasze miasto zostało okrzyknięte 25 lipca 2017
r. najbardziej przedsiębiorczą gminą w Polsce. Na Politechnice Warszawskiej
przygotowano zestawienie, w którym wzięto pod uwagę ilość zarejestrowanych
firm i ilość mieszkańców. Wskaźnik przedsiębiorczości obliczony na
podstawie powyższych danych jest, według autora opracowania „ważną zmienną
opisującą rozwój gospodarczy gmin. Daje też obraz, na ile samorządy pierwszej piątki wspierają
działalność gospodarczą”, „…tworzą dobry klimat do rozwoju
przedsiębiorczości, jak też działają
systematycznie w kształtowaniu konkurencyjności inwestycyjnej” (TUTAJ) .
Możemy być po raz „niewiadomojużktóry” dumni, że jesteśmy
aktywni, zaradni i świetnie dajemy sobie radę na gospodarczym, głównie usługowym
polu. Zwłaszcza latem, kiedy przedsiębiorczość
w mieście eksploduje i wystarczy do
poczucia się panem swego losu byle chodnik, byle budka i byle stragan.
Tak jest, nie ulega wątpliwości że nam, Karpaczanom nie brakuje
pomysłowości, pracowitości i zaangażowania. Czy jednak wyprowadzenie prostego wniosku, że
tak samo postępują władze naszego miasta nie jest zbyt pochopne i mylące?
Znacznie częściej jest niestety tak, że zamiast dbać o stworzenie dobrego
klimatu dla przedsiębiorczych mieszkańców, miasto zapomina o nich i lekceważy
ich.
Do takiego niewesołego wniosku można dojść po
dzisiejszym spotkaniu w Urzędzie. Grupa
mieszkańców, gestorów turystyki i radnych pojawiła się zaniepokojona kolejną
sprzedażą miejskiej działki pod deweloperskie inwestycje. Okazało się, że „systematyczne działanie w kształtowaniu konkurencyjności inwestycyjnej” w Karpaczu polega na tym, że dusi
się rodzimą działalność gospodarczą, ściągając do miasta coraz to nowych
deweloperów. Chyba nie o tak rozumianą „przedsiębiorczość”
chodziło autorowi opracowanego rankingu? Najbardziej denerwujące jest jednak to
nieustanne mijanie się z prawdą. To ciągłe podkreślanie, że władze dbają o
interesy Karpaczan, gdy tymczasem rzucają rodzinne biznesy na pożarcie deweloperom.
To się źle skończy, ale… nie dla mieszkańców tylko dla władz – już za rok. Tak więc, bądźmy dobrej myśli!