środa, 31 maja 2017

Karpacz w nowym podziale



      Co jakiś czas wraca temat niewłaściwego podziału gmin. Od reformy samorządowej upłynęło już ćwierć wieku z okładem - akurat minął Dzień Samorządu Terytorialnego, ustanowiony na pamiątkę pierwszych wyborów. Mimo tak długiego okresu działania  samorządów  nie ustają  wątpliwości, czy podział na miasteczka, gminy miejsko-wiejskie i obszary wiejskie jest wystarczający. Panuje przekonanie, że taka klasyfikacja jest sztuczna i nie uwzględnia różnorodności prawie 2,5 tys. gmin w Polsce.

    W ubiegłym roku Narodowy Instytut Samorządu Terytorialnego przedstawił ekspertyzę, która jasno mówiła o konieczności zmian. Wykonano ją w oparciu o 24 cechy i wyodrębniono 9 kategorii w trzech różnych przekrojach tj. demograficznym, społeczno-gospodarczym i finansowym. Przekroje pozwoliły zakreślić wśród różnych kategorii,  grupę gmin turystycznych ( w tym uzdrowiskowych i o walorach krajobrazowych ), w której naturalnie mieści się  Karpacz.

    Zamysłem przeprowadzenia  ekspertyzy była próba pogodzenia polityki państwa z potrzebami   bardzo różniących się od siebie gmin. Spowodowanie, aby pomoc była bardziej celowa.  Chodzi najbardziej o finanse  i system korekcyjno-wyrównawczy dochodów gminnych. Dotychczasowe uśrednianie zadań dla samorządu terytorialnego nie zdało egzaminu.

    Postulat kategoryzacji gmin przewijał się w dyskusjach o samorządzie od początku jego istnienia. Możliwe, że doczeka się on wreszcie, w przewidywalnym czasie  realizacji. Przedstawiciele samorządów poświęcili tej sprawie dużo czasu na spotkaniu u Prezydenta TUTAJ .  Inicjatywa zmian wychodzi od dołu, od samorządowców, którzy od podszewki znają problemy gminy, a więc nie jest narzucona.  Jeżeli władze centralne pomysłu nie zepsują, może on wyrwać wiele gmin ze stagnacji.  A naszym władzom ułatwić zarządzanie miastem.

sobota, 27 maja 2017

Gdy namacalnych sukcesów brak - gumowa droga!



          Do wyborów jeszcze rok, a nasze władze, jak do tej pory błysnęły tylko obietnicami. Burmistrz bryluje na rozmaitych zjazdach, nagradza i odznacza. Miasto organizuje konkursy, imprezy i szczyci się  rankingami. Mimo przyrzeczeń, na deptaku wszystko po staremu, tak samo, jak na stadionie. Czy zreperowane mostki i ułożone na nowo kamienne schody wystarczą, żeby zyskać uznanie w oczach wyborców? Z tym może być kłopot. Zapowiedź remontu kilku dróg zamiast deptaka jest atrakcyjna, ale… poczekajmy, co z tego będzie.

          Receptę na kiepskie drogi wymyślił burmistrz Kisielic, małej gminy na Warmii i Mazurach, podobnej wielkością do Karpacza. Jego innowacja czyli położona na odcinku kilkuset metrów droga z gumy zapewniła mu sławę. Nie tylko w gminie i powiecie, ale w całej Polsce! Swój urząd sprawuje dopiero pierwszą kadencję, ale można być prawie pewnym, że wygraną w najbliższych wyborach ma już w kieszeni. Do jego gminy zjeżdżają ciekawscy zobaczyć drogę na własne oczy i przejechać się nią, a firmy składają oferty na tańszą gumową nawierzchnię lepszej jakości.

        Potrzeba matką wynalazków! Burmistrz nie miał pieniędzy na wyasfaltowanie dziurawych dróg. Na pomysł wyłożenia  gumą wyboistej drogi  wpadł podczas wizyty w kopalni. Taśmociągi do przewożenia urobku okazały się dobrym, kilkukrotnie tańszym od asfaltu rozwiązaniem. W ten sposób droga w pobliskiej wsi Goryń zyskała nową nawierzchnię, a burmistrz uznanie w oczach mieszkańców. Już zapowiada, że zbrojonych gumowych dróg w jego gminie będzie więcej. Do tej pory, a minęło już parę miesięcy  nie wpłynęła ani jedna skarga w sprawie drogi. Za to  wizyty burmistrzowi Kisielic składają samorządowcy z innych miejscowości, gotowi położyć takie nawierzchnie u siebie. Zwłaszcza, że posiadają one wszelkie wymagane zezwolenia.

       Gumowa droga ma też parę minusów: gdy pada deszcz jest bardzo śliska i powinna mieć ograniczenie prędkości do 30 km/godz. Natomiast na płaskich odcinkach i niewielkich wzniesieniach oraz drogach dojazdowych do domów sprawdza się świetnie. Najlepszą ocenę wydał tej drodze pewien podchmielony osobnik, który powiedział: jak się na niej wywrócę, to nic sobie nie zrobię.

      Burmistrz Karpacza też urzęduje pierwszą kadencję. Kiedyś powiedział, że nie jest zainteresowany dłuższym sprawowaniem władzy. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jeżeli zmieni zdanie, to spektakularny sukces będzie mu bardzo potrzebny.   Czy wpadnie na pomysł na miarę gumowej drogi, który zapewni mu dalsze trwanie?

niedziela, 21 maja 2017

Śmierdząca sprawa - gryząca chmura pod Śnieżką



        Presja ma sens! Dobrze zorganizowani, aktywni mieszkańcy Kostrzycy spowodowali, że budowa spalarni odpadów przy wysypisku śmieci została zastopowana.  Jak wyjaśnia powiatowy inspektor nadzoru budowlanego ( TUTAJ ), został naruszony projekt inwestycji i prace zostały wstrzymane. Po  pozytywnym zaopiniowaniu projektu zamiennego, prace będą mogły być kontynuowane. Najprawdopodobniej budowa spalarni zostanie przesunięta o około trzy miesiące. Czy zostanie oddana do użytku? 

        Bardzo pozytywnie wypowiada się o niej Witold Szczudłowski, dyrektor Związku Gmin Karkonoskich, a niegdyś wiceburmistrz Karpacza.  Podobnie jak radny Karpacza Tomasz Dobiecki i nasz obecny burmistrz Radosław Jęcek. Ich głosy zgodnie współbrzmiały z wypowiedziami inwestorów i wzajemnie się uzupełniały na sesji rady miejskiej Karpacza w kwietniu. Można i należy się wsłuchać w kuriozalne wypowiedzi, bo zbyt mało osób jeszcze wie, jaki leczniczy klimat i zdrowe powietrze niebawem zawiśnie nad Karpaczem. ( TUTAJ, w trzeciej godzinie trwania sesji).
 
        Wielka szkoda, że nie zaproszono nikogo z mieszkańców Kostrzycy, którzy znają szczegóły tej bulwersującej sprawy.  Można odnieść wrażenie, że przedstawiciele okolicznych władz próbują za wszelką cenę wyciszyć głosy oburzenia i udawać dalej, że spalarnia nikomu nie zaszkodzi. Awaria jest bagatelizowana i przedstawia się ją jako chwilowe zadymienie powstałe podczas spalania trocin przy próbnym rozruchu. Skąd, w takim razie smród i gryzący dym oraz opalenie części komina? Nawiasem mówiąc komina, który ma zaledwie 15 m wysokości! 

       Jest wiele rzeczy do wyjaśnienia opinii publicznej w Karpaczu i we wszystkich karkonoskich gminach. Na przykład, wyświetlenie ciekawej historii spółki, która inwestuje w Kostrzycy i jej dotychczasowych dokonań. „Interesujący inaczej” jest też projekt inwestycji, jedyny w swoim rodzaju  - dotychczas nie zbudowano w Polsce i w Europie ani jednej, podobnej spalarni. Lokalne władze  wykorzystają okazję do pokazania "prototypowego, unikalnego rozwiązania”, a    mieszkańcy i turyści   będą mogli się poczuć jak króliki doświadczalne. Na dodatek, taka spalarnia jest jak nienasycony smok. Żeby zaspokoić jej potrzeby nie wystarczą śmieci z Jeleniej Góry i okolic. Trzeba je będzie zwozić z innych miejscowości Dolnego Śląska. 

        Umieścić spalarnię w sercu Karkonoszy - takiego prezentu dla Karpacza nawet największy wróg by nie wymyślił! A zachwalają go przecież przedstawiciele i równocześnie mieszkańcy naszego miasta.  Z pewnością „ucieszą się” z tego pomysłu deweloperzy, którzy wiją sobie wygodne gniazdka w Karpaczu i liczą na sowite zyski.  

        Z mieszkańcami miasta na razie nikt nie rozmawiał. Dopóki Karpaczanie będą bierni,  nikt się z nimi nie będzie liczył. Mało tego – będzie ich (czyli nas ) lekceważył. Czas najwyższy, by wziąć przykład z mieszkańców Kostrzycy.


poniedziałek, 15 maja 2017

Uchwała reklamowa - niechciane dziecko?



       Już drugi rok Karpacz trudzi się i biedzi, jak przygotować uchwałę reklamową.   Szansa na uporanie się z chaosem informacyjnym  pojawiła się razem z przegłosowaniem przez sejm tzw. ustawy krajobrazowej. Samorządom trafiła się równocześnie okazja na dodatkowe wpływy do miejskiej kasy. Nic, tylko  opracować i uchwalać!  Ale  nie w Karpaczu – tutaj zawsze jest pod górę. Nawet z taką, wydawałoby się czytelną sprawą, kiedy są przykłady z innych miast, jak to zrobić. 

        Zaczęło się dobrze – najpierw na jednej z wiosennych sesji urzędniczka ratusza przedstawiła  radnym założenia i sens uchwały. Później, po paru miesiącach milczenia burmistrz ogłosił, że zbiera postulaty od mieszkańców. A potem znowu minęło kilka miesięcy i zwołano posiedzenie połączonych komisji w tej sprawie. Wydawać by się mogło, że po takim czasie zręby uchwały już są. Tymczasem   do dziś nie wiadomo, po co to zebranie było. W ocenach uczestników przewijały się określenia typu „zmarnowany czas” i  „czeski film”.Tak więc nie ma niczego ( albo prawie niczego ), a jest już połowa maja.

       Kto wie, może wygodniej jest zapomnieć o uchwale, bo w okresie przedwyborczym kolejne pole konfliktu nie jest  władzy potrzebne. Jeżeli jednak sprawy nie uda się „zamilczeć” to proponuję kolejne przykłady ( po Ciechanowie ), jak to zrobić.    Tutaj zapraszam  na przykład trwających obecnie konsultacji z Wrocławia. Cieszą się one dużym powodzeniem. Tylko w ciągu pierwszego dnia wypełniono 500 ankiet!  Przypominam też ciekawy pomysł z Krakowa. Nie tylko dlatego, że pomyślano tam o długim okresie dostosowawczym. Również dlatego, że  przedsiębiorcom, którzy zdecydowali się na dopasowanie swoich szyldów do nowych przepisów, umożliwiono reklamowanie się na stronie miasta za darmo.

wtorek, 9 maja 2017

Budżet obywatelski i nowe pomysły



      Kiedy Karpacz w 2011 r. wprowadzał w życie pomysł budżetu partycypacyjnego, znajdował się w czołówce polskich miast. Okoliczne miejscowości dopiero się do niego przymierzały. Przez pierwsze trzy lata udział mieszkańców w głosowaniach nad wyborem projektów rosła. Na przełomie 2014 i 2015 roku miasto mogło się pochwalić niespotykanym dotąd  zaangażowaniem mieszkańców. Ale po upływie następnych dwóch lat wyraźnie widać, że zainteresowanie spotkaniami i wyborem projektów słabnie. Nie pomogła nawet zmiana regulaminu  i wygrana projektów związanych z monitoringiem miejskim, po serii zniszczeń samochodów w mieście.

    Gdzie leży przyczyna coraz większej obojętności na propozycje współuczestnictwa w zarządzaniu miastem? Jest ich wiele, począwszy od ciągle słabego nagłośnienia terminów przyjmowania projektów, a skończywszy na przekonaniu części mieszkańców, że jest to współrządzenie bardzo umowne i pozorne.

    Realizacja wybranych projektów na 2017 r. już się powoli rozpoczyna. Jest to dobry moment na zastanowienie się, czy dalej postępować według utartego schematu, czy może coś zmienić i sprawić, żeby we wrześniu, w okresie zgłoszeń, pojawiły się nowe i ciekawe propozycje.

    Zmiany w budżecie i inne rozwiązanie przedstawiono ostatnio w Krakowie. Nowa Huta przygotowała pilotażowy program partycypacji, który będzie obowiązywał w tym roku. TUTAJ  Polega on na zgłaszaniu do Urzędu przez mieszkańców (na specjalnym formularzu przez internet, poprzez konsultanta lub osobiście), jakie lokale, miejsca lub budynki położone na gruntach miejskich powinny być wyremontowane i odnowione. Następnie odbędzie się weryfikacja projektów i przystąpienie do realizacji. Na koniec roku przewidziane jest wykonanie raportu wraz z odpowiedzią na pytanie, czy warto rozszerzyć zmiany na całe miasto.

    Sam pomysł nie jest szczególnie odkrywczy – również w Karpaczu, w miarę możliwości finansowych realizuje się propozycje, które nie wygrały w głosowaniach partycypacyjnych. Mimo że nie można nowohuckiej inicjatywy zaliczyć do pomysłów nowatorskich, to jednak usprawnia ona komunikację między władzą a społeczeństwem. Dzięki wprowadzeniu takiej zmiany lub innym drobnym ulepszeniom można spowodować, że partycypacja w Karpaczu nie umrze śmiercią naturalną. Nie doprowadzi też mieszkańców do całkowitego społecznego marazmu. A może ktoś z Karpaczan wymyśli jeszcze lepsze rozwiązanie?